W czasie sesji zaczęły dziać się różne dziwne sytuacje. Światło zapalało się i gasło. Przedmioty sie poruszały. Niby duchy nie mają wpływu na rzeczy, a jednak tak. Gdy są zagubione lub złe najlepiej zejść im z drogi.
-Kim jesteś?- spytała przystojnego blondyna, o niebieskich oczach.
-Z kim rozmawiasz?- spytała moja terapeutka.
-Straciła Pani kogoś ostatnio?
- Nie. Nie przypominam sobie.
-Zna Pani wysokiego mężczyznę. Ma blond włosy ułożone na żel w każdą stronę.
- Nie to...niemożliwe.
Od razu wyjęła telefon z torebki i wybrała numer. Zapewne ducha, którego widziała 15-latka.
- Nie odbiera. :(. To mój najlepszy przyjaciel. Ale co się dzieje?
-Pewnie weźmie mnie Pani za wariatkę...jak większość. Przywykłam do tego. Widzę duchy.- powiedziała zgodnie z prawdą.
-Ten mężczyzna zmarł i błąka się tutaj by dokończyć swoje rozpoczęte sprawy. Chyba Pani jest jedną z nich.
- Tak bardzo żałuję, że wyjechałem. Że nie pojechała ze mną. Mógłbym chociaż powiedzieć jej jak bardzo jest dla mnie ważna.
-Też jesteś....ehh :( byłeś dla mnie ważny. Ale wstydziłam się powiedzieć Tobie o swoich uczuciach.
-Powiedz jej proszę, że chcę by żyła dalej. Zakochała się ponownie. I że będę na nią czekał. Wspomnij też, że wciąż ją kocham.
-Widzisz światło? Tak. Myślę, że jesteś gotowy. Przekażę Twoje słowa.
Mimo łez, które napływały im obu, Mary dokończyła powtarzać słowa wcześniej zabłąkanej duszy.
***W tym samym czasie policja podjęła ślad 32-latka. Wrócił on do więzienia, ale już stamtąd nie wyszedł. Współwięźniowie wyznaczyli mu samosąd. Po prostu zmarł.
***Mary gdy tylko zobaczyła jego zabłąkaną duszę, przeraziła się. Oślepiła go trzymającym w ręku lusterkiem.
-Daj mi spokój. Jaka jest Twoja niedokończona sprawa?
- Nie domyślasz się? Zemsta. To przez Ciebie wylądowałem na 5 lat w pace. A teraz mi za to zapłacisz.
Wybiegła przerażona. Mimo, że było już późno, pobiegła do domu Pani psycholog.
-On zmarł. I teraz mnie nawiedza. Nie odejdzie póki się nie zemści :(
-Spokojnie. Wszystko się ułoży.
- Nie! Nieprawda!- płakała. Spodziewam się dziecka. Ja nie chcę. Jestem za młoda poza tym nie prosiłam.
Widziała, że kobieta była w szoku. Nie wiedziała co powiedzieć.
Edd Cassidy nie został wprowadzony w światło. (Nawet na to nie zasłużył) po prostu stał się pierwszym cieniem.
Kilka miesięcy później Mary zdecydowała się urodzić i wychować dziecko. Urodziła dziewczynkę, której dała na imię Beth. Córka bardzo ją zmieniła - dodała siły. Z czasem zaczęły się także problemy. Dziewczynka już od małej nie rozumiała swojego daru. Bała się go. Nie chciała mieć do czynienia z duchami. Dlatego wszystkim pomagała Mary. Na szczęście pracowała w hospicjum. Tam także wiele osób zmarło, a to przed wcześnie, jeszcze inni nie pogodzili się z tym. Będąc jedną z terapeutek pomagała żywym oraz swoim duchom. Uznawała pewną zasadę, pamiętając cierpienie swojego oprawcy gdy stawał się cieniem. Trzeba pomagać każdej zbłąkanej duszy. Nawet wtedy gdy wygląda strasznie. Chciała nauczyć córkę swojego motta, ale ta nigdy nie przystanęła na to. Jednak starsza już Mary kilkanaście lat później doczekała się godnej następczyni- swojej wnuczki. Melindy Gordon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz