- To naprawdę Ty? Ale jak?- spytała stając się bardziej wesoła.
- To długa historia. Byłem poddany kilku testom. I moja miłość do Ciebie wygrała. Kocham Cię moja najdroższa Regino. Kwiaty to nie wszystko. Miałem sporo czasu do namysłu. Nie będziemy żyć wiecznie. Odkąd straciłem Marion, nie myślałeś, że jeszcze się zakocham. Wtedy poznałem Ciebie... Kocham Cię i chciałbym już nigdy więcej się od Ciebie nie oddalać, dlatego chcę być najszczęśliwszym mężczyzną w życiu i ...(w tej chwili uklęknął. Nie mógł wybrać lepszego miejsca na oświadczyny. Ogród był piękny. Bardzo kolorowy.) Czy zrobisz mi ten zaszczyt o Damo mojego serca i zechcesz zostać moją żoną?
-Robin. Oczywiście, że zostanę Twoją żoną!- mówiąc to popłakała się. Nie były to zwykle łzy lecz po prostu się wzruszyła.
"Teraz już wiem, że mam szansę na szczęście. Odzyskałam ukochanego. Mam świetne kontakty z siostrą. Chociaż początki były strasznie trudne i nic na to nie wskazywało, że będziemy żyły jak prawdziwa rodzina." -myślała Regina.
Chciałabym żeby to nie był sen. -pomyślała już na głos, zatracając się w swoich myślach.
-To nie jest żaden sen Regino. Jestem tutaj. Zawsze będę przy Tobie. Poza Ty chcę być tylko z Tobą oraz TYLKO I wyłącznie z Tobą chcę mieć rodzinę.- dodał znowu szarmancko się uśmiechając. "Uwielbiałam ten jego uśmiech." Myślami wróciła do mrocznych czasów. Rozmyślała czy ten seksowny uśmiech, który tak w nim kochała przełamał by się przez jej wtedy mroczne serce.
-Nad czym tak myślisz kochanie?- spytał obejmując w talii czarnowłosą.
-O starych czasach... I jakby to było gdybym nie spanikowała i weszła do tej tawerny.
-Cóż na pewno wraz z Rolandem na pewno nie bylibyśmy samotni. Uwolniłabyś nas od tego. A właśnie. Gdzie jest Roland?
-Akurat w tym momencie jest w szkole. Później umówił się z kolegami na nocowanie. Bardzo się zmienił. Dojrzał. Mam pojechać zawieść Rolandowi kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Przez te miesiące stał się dla mnie bardzo bliski. Po Twojej stracie miałam tylko jego. Może jednak sam chciałbyś zabrać jego rzeczy? W końcu dawno Cię nie widział, na pewno się ucieszy, że wróciłeś.- przyznała.
-No nie wiem. Był mały jak to się stało.
-Jestem pewna, że Cię pamięta. Opowiadałam Rolandowi o Tobie. Jak był mały prosił bym czytała na dobranoc bajkę o Robin Hoodzie. Oboje się śmieliśmy i płakaliśmy. Codziennie tęsknił za Tobą. Chodź. Pojedziemy razem.
-W porządku. A jak Henry?
- Ma swoją rodzinę. Mieszkają w Nowym Yorku. Już nawet zostałam babcią.
*** I pojechali pod szkołę. Czekali aż dzwonek oznajmi koniec zajęć. Wyszedł 10 latek o ciemnych kręconych włosach. Szedł i rozmawiał z kolegami.
-Tata!- zawołał radośnie. Przeprosił kolegów i przyszedł do swojej rodziny. Wiedziałem, że wrócisz. Miałem nadzieję tak jak zawsze mówiłeś.
- Ale wyrosłeś młody. Jak w szkole?
-W porządku. Możemy iść na lody?
-Jasne.- Zgodziła się Regina.
*** czekając na lody ojciec z synem rozmawiali tak jakby nie widzieli się 100 lat. Nie ma się co dziwić. Mieli dużo do nadrobienia. Regina patrzyła, a to z jednego na drugiego. Cieszyła się, że cała rodzina jest w komplecie... no prawie. W sumie miała kontakt z Henrym, który obiecał mamie przed wyprowadzką, że będzie dzwonił codziennie. Ale to jednak nie to samo co kontakt na żywo. Nie może uściskać syna i swojej rezolutnej wnuczki Lucy. Po zjedzonych lodach i godzinnych rozmowach nadszedł czas by wrócić do domu. W końcu Roland musiał urządzić się na nocowanie u kolegów.
-Spakowany?- spytała zatroskana Regina.
-Prawie mamo. Cieszę się, że tata wrócił.- stwierdził.
-Ja też. To może tak w tajemnicy przed tatą i kolegami przeczytam Tobie po raz kolejny przygody Robin Hooda?
-Dobrze. Chociaż wiesz, że są one mocno okłamane? - spojrzał na kobietę i oboje wybuchli śmiechem.
- A co Wam tak wesoło?- spytał mężczyzna stojący w progu.
- Tak po prostu- odpowiedziała rozbawiona kobieta, próbując nieudolnie ukryć książkę przed swoim ukochanym.
-Serio? Widziałem. Zamiast czytać przereklamowe historie może lepiej ja opowiem prawdziwe wydarzenia?
*** Pod wieczór Regina wraz z Robinem odwieźli Rolanda do domu, w którym mieszkał przyjaciel dziesięciolatka, u którego miał nocować.
- Trzymaj się i bądź grzeczny. -pożegnała się Pani Burmistrz.
-Słuchaj się rodziców Chrisa. I nie sprawiaj kłopotów.- odpowiedział Robin.
-Dobrze. Będę grzeczny- obiecał chłopiec, żegnając się z rodzicami, a następnie wchodząc do środka.
Dziękujemy, że Państwo się zgodzili. Jutro rano wrócimy po Rolanda.
- To my dziękujemy. Początkowo nasz Chris był bardzo samotny. Póki nie poznał państwa synka. Jest rezolutnym młodym chłopcem.
*** Pół godziny później byli już w domu. Po drodze zahaczyli jeszcze o sklep. W końcu trzeba było uczcić specjalną okazję powrotu ukochanego wyśmienitym daniem Lasagne - specjał Pani Domu. Jedli z taki smakiem, że aż uszy im się trzęsły. Oczywiście po tak pysznej kolacji był stos naczyń do mycia. Regina od razu zajęła się naczyniami gdyż nie lubiła jak było brudno. Prawie kończyła. Wycierała ostatni talerz gdy poczuła jak ktoś delikatnie obejmuje ją od tyłu. Następnie poczuła oddech ukochanego na swojej szyi. Robin zaczął ją całować po szyi, a że akurat miejsce to było jej słabym punktem dostała gęsiej skórki.
-Stęskniłem się za Tobą.
-Ja też. Chociaż troszkę mnie rozpraszasz.
-Ja? Przecież nic takiego nie robię - uśmiechnął się tym swoim uśmiechem i przybrał minę niewiniątka.
-Ach i jak Cię tu nie kochać?- zapytała.
- Nie wiem kochanie.- odpowiedział wciąż się uśmiechając w ten sam seksowny sposób.
Czekał tylko aż Regina odłoży ten nieszczęsny talerz. Gdy tylko wykonała tą czynność wziął ukochaną na ręce i szli do sypialnii w burzy namiętnych pocałunków. Będąc już w odpowiednim pomieszczeniu zaczęły latać części garderoby. Nic w tym dziwnego. Oboje siebie pragnęli. Wciąż namiętnie się całując delikatnie położył Dame swojego serca na łóżku. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Po chwili razem smakowali każdy milimetr swojego ciała. Należało im się. Wreszcie po tak tragicznych i smutnych wydarzeniach nadszedł ich czas. Ponownie złączyli swoje ciała w jedno jak sprzed wydarzeń z czasów,,wycieczki" do Podziemia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz