piątek, 20 marca 2020

Przed cz.2

Po 5 latach zboczeniec wyszedł na wolność. W międzyczasie Mary chodziła na terapię, by poradzić sobie z traumą, po tamtych wydarzeniach.  Były woźny poprzysiągł zemstę na nastolatce. Dopadł ją gdy wracała do domu po sesji. Powtórzył czyn sprzed 5 lat lecz teraz był pełen gniewu, że odważyła się o tym powiedzieć. Usłyszał czyjeś kroki. Uciekł zostawiając umierającą dziewczynę. Na szczęście przechodzień zauważył kolorową kurtkę nieprzytomnej i wezwał pomoc.
Po 6 minutach pogotowie było na miejscu.
-Halo. Słyszysz mnie?- próbował nawiązać kontakt z zaatakowaną. Brak reakcji. Zabieramy ją.
W karetce na chwilę odzyskała przytomność.
- Jak się nazywasz?-spytał lekarz.
-Mary Ann- odpowiedziała po czym zamknęła oczy i ,,zatrzymała się"
Ratownicy przystąpili do reanimacji. Gdy stracili już nadzieję 15 latka zaczęła oddychać.
*** W szpitalu pierwszy raz zadziało się, coś co później na zawsze zmieniło jej życie.
-To moje łóżko. Zejdź z niego.
-Witaj Twoi rodzice już czekają. Wszystkie badania są. Jak się czujesz.
-Eeem...lepiej. Dziękuję. Widział Pan tą dziewczynkę?
-Nikogo tu nie było. Można Cię już wypisać, ale radziłbym zapisać się do psychologa.
-Już mam dziękuję.-oznajmiła.
 Po wyjściu ze szpitala Mary nadal chciała walczyć. Wciąż chodziła do szkoły. Ale coś się jednak zmieniło.
-Mary. No w końcu mnie widzisz. Dlaczego tak długo nie odpowiadałaś?- spytała jasnowłosa dziewczynka. Wyglądała na co najwyżej 11 lat.
-P...przepraszam. -podniosła rękę dziewczyna. Czy mogę iść do toalety? Źle się czuję.
-Dobrze. Ale wróć zaraz.
Mary wyszła.

***W łazience.
-Coralle? Martwiłam się o Ciebie. Gdzie byłaś?
-Sama nie wiem.- odparła.
Mary wróciła.
-Wyglądasz lepiej.
- Tak. Moja przyjaciółka się odnalazła.
-O kim Ty mówisz?
-O Coralle.
-Mary... ale Coralle nie odnaleziono.
- Jak to? Przecież jest tutaj (pokazała palcem na ławkę obok.)
-Ona oszalała-wyśmiewali koleżankę.
Dziewczyna nie mogła tego znieść. Popłakała się, schowała swoje rzeczy i po prostu co sił w nogach wybiegła z klasy, a następnie ze szkoły.

***15 minut w domu.
-Coralle jak to jest, że nikt poza mną Cię nie widzi?
-Przypomniałam sobie. Bo nie żyję.
- Co?! Ale jak to? Przecież widzę Cię. Zaczęły napływać jej łzy.
-Zabił mnie Cassidy. Chodź zaprowadzę Cię w miejsce gdzie mnie zakopał.
I tak też było.
Nie rozumiała dlaczego tak się dzieje, ale wiedziała jedno. Minęło 5 lat odkąd zaginęła Carolle. Jej rodzice codziennie mieli nadzieję, że do nich wróci. A na pewno chcieliby wiedzieć co się dzieje z ich córką.
-Skoro nie żyjesz... co Cię tu trzyma?
-Chyba moi rodzice. Powiedz im prawdę. To jak zginęłam... gdzie jestem.
- A jeśli nie uwierzą?- mówiła przez łzy.
-Powiedz by poszli na naszą ulubioną łąkę pełną tulipanów i myśleli o przypadającym kolejnym dniu. Zawsze tak robiliśmy.
Wedle życzenia, niestety zmarłej przyjaciółki, poszłam do jej domu, przekazałam informacje o ich córce najdelikatniej jak tylko mogłam. Nie na wiele się to zdało. W końcu to była wiadomość o jej śmierci.  Coralle była z nami. Miałam rację. Nie uwierzyli mi. Dlatego powiedziałam zdanie, które kazała mi powiedzieć moja zmarła przyjaciółka. Coralle przytuliła swoich rodziców.
- To...-zaczęła kobieta przez łzy.
-Coralle?-dokończył mężczyzna szlochając.
- Tak- odpowiedziałam, również płacząc.
-Zapytaj ją proszę...
-Coralle słyszy.
- Jak zginęłaś?
Podczas opowieści przyjaciółki, Mary poczuła, że traci grunt pod nogami. Szybko jednak starała się otrząsnąć by przekazać informacje rodzicom dziewczyny.
-Została skrzywdzona przez złego człowieka. Chciała uciec. Uderzył ją i już nie wstała. Wystraszył się... a następnie ukrył jej ciało. W nocy po prostu ją zakopał. Pokazała mi gdzie została zakopana.

*** 20 minut później byli na miejscu wraz z policją.
- To tutaj- powiedziała Mary.
Policjanci odkopali szczątki Carolle.
-Wow. Jak tu pięknie i jasno.- odezwała się dziewczynka.
15 latka patrzyła na przyjaciółkę.
- Co się dzieje? -spytali równocześnie rodzice Caro.
-Jest gotowa by przejść.
-Powiedz, że ich kocham.- rzuciła na pożegnanie.
-Dobrze powiem.
Po zniknięciu 10-latki, Mary przekazała rodzicom przyjaciółki ostatnią wiadomość od ich córki.
Dzień później odbył się jej pogrzeb.
- No wreszcie możesz w końcu zająć się mną.
Podskoczyła wystraszona.
-Kim jesteś?- mówiła szeptem, by nikt nie patrzył na nią jak na idiotkę,  jak to mieli w zwyczaju.
-Amelia Kertiz. Byłam pacjentką w tym samym szpitalu odkąd miałam 6 lat. Byłam chora na białaczkę. Lekarz powiedział, że wyjdę z tego, że jest ktoś kto mi pomoże. Ale nie doczekałam się przeszczepu 😭. Chcę tylko zobaczyć rodziców i przeprosić ich.
- Gdzie mieszkasz?
Ponieważ było to w Nowym Jorku musiała coś wymyślić. Dlatego przyłączyła się do kobiety z 2 dzieci i bez żadnych kłopotów przyjechała na miejsce.
-Skoro jesteś z Nowego Jorku to co robiłaś w szpitalu w Grandview?
-Tutaj mnie przenieśli gdyż to właśnie w tym szpitalu miałam mieć operację.

***Znalazła dom, w którym mieszkała Amelia.
"Jak zawsze prawda o moim darze nie jest brana na serio...Dlatego muszę udowadniać ludziom, że tak jest mówiąc jakieś fakty z ich życia. Dlaczego tak zawsze musi być?"-  myślała opowiadając to co mówiła dziewczyna.
Po chwili uwierzyli. Mary powtarzała słowa Amelii.
-I chce byście przestali się smucić. Wie, że nie będzie Wam lekko. Ale będzie w lepszym miejscu. Szczęśliwa i zdrowa kiedyś na Was czekać.
Gdy skończyła zabłąkana dusza dziewczyny zobaczyła światło. Lecz przed pójściem w jego stronę przytuliła rodziców, którzy znieruchomieli. Mary, jak zawsze w takich momentach pełna łez w oczach, pokiwała tylko głową na pytające spojrzenia,.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz