-To co?? Idziemy na naszą randkę?? -zapytał z radością w głosie.
Wiesz, że bardzo długo na nią czekałem.-dodał po chwili mój partner.
-Tak - odrzekłam.
-To zapraszam do siebie- zaproponował Rick.
Po godzinie stania w korkach dojechaliśmy pod apartament pisarza.
-Piękne Panie detektyw przodem-zaprosił mnie do środka.
-Dziękuję :)
-Mowiłem Ci jak bardzo kocham, gdy się uśmiechasz?? Cała wtedy się śmiejesz, a Twoje oczy...-rozmarzył się.
-Dobra, dobra. Już mi tak nie słodz. Bo jeszcze dostanę cukrzycy.-zażartowałam.
Weszliśmy do środka. Spodziewałam się, że spotkam Marthę oraz Alexis. Rozczarowałam się. Ja i Rick byliśmy w domu jako jedyni.
-Gdzie wszyscy??-spytałam rozmyślając o tej ciszy, którą pierwszy raz w życiu zastałam.
-Alexis
pojechała na wycieczkę z koleżankami, a mama nie wiem. Kto nadąży za tą
kobietą??-zażartował. Napijesz się czegoś??-dodał po chwili.
-Wystarczy kawa.
-Na pewno kawę?? Upewnił się trochę rozczarowany.
-Tak.
Pamiętaj, że tylko wzorujesz na mnie postać Nikki. Dlatego, też nie
miej nadzei, że mnie upijesz i pod wpływem tego będziemy inscenizować
scenę z ,,Heat wave".
-Wcale tak nie pomyślałem.-przyznał.
Lecz w jego głosie było słychać nutkę rozczarowania.
-No ok.-poddał się pisarz.
Rick poszedł do kuchni. Kiedy czekał na zagotowanie się wody podeszłam do mężczyzny swojego życia, przytulając go.
-Miło kochanie-stwierdził. Powinnaś robić to częściej-dodał.
-No wiem i przemyślę tę propozycję.-powiedziałam delikatnie całując mężczyznę.
-To może odpuścimy sobie kawę i podążymy do sypialni-rzekł, unosząc brwi.
-Nie przeginaj bo zmienię zdanie.-upomniałam go. Poza tym lepiej się strzeż bo mam bliski dostęp do gaśnicy-ostrzegłam.
-Nie zrobisz tego.-powiedział z niedowierzeniem.
-Ty jakoś zrobiłeś w towarzystwie tych miłych Panów ,,strażaków".
-Kate to było bardzo dawno. Poza tym to striptizerzy i chcieli Cię...
-Nie mów, że byłeś zazdrosny??-spytałam, przerywając tym samym pisarzowi
-Tak. Byłem zazdrosny. Ty jako jedyna nie zwracałaś uwagi na mój urok osobisty.
Po
tej szczerej rozmowie przygotowaliśmy pyszną kolację. Zjedliśmy ją tak
jak należy z lampką wina oraz przy świecach. Później posprzataliśmy
naczynia.
-Będę już szła.-stwierdziłam. Dziękuję za miły wieczór.
-To ja dziękuję kochanie-powiedział.
-Rick. Mam prośbę. Znasz Esposito i Rayana, prawda??
-Chcesz by się nie dowiedzieli o dzisiejszym wieczorze??-spytał.
-Bynajmniej na razie.-zgodziłam się.
-Dobrze.
Odprowadził mnie pod same drzwi.
Do jutra??-pożegnałam się.
-Do jutra- pożegnał się szatyn całując mnie na do widzenia.
Twój blog nie jest pierwszym, który przeczytałam. Pozwolę więc sobie na kilka słów krytyki.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - znaki zapytania. Dlaczego wstawiasz dwa? Skąd w ogóle taki pomysł?
Po drugie - gramatyka! Co to w ogóle są za zdania?
Po trzecie - narracja pierwszoosobowa jest bardzo trudna do zastosowania. Ty jesteś tego przykładem.
O fabule nie wspomnę. Twoi bohaterowie są po prostu infantylni. Znam Castle i serce mi się kraje.
Nie piszę tego żeby cię załamać albo coś. Po prostu pokazuję Ci co powinnaś poprawić. Czy to zrobisz to już jest twoja decyzja.
Dziękuję. Cóż. Wszędzie musi być kilka słów krytyki. Ale nie wzoruję się na charakterze bohaterów z serialu. Piszę to co mi ślina na język przyniesie. Poza tym to moje własne opowiadanie.
UsuńNapiszesz jeszcze coś o Castle?
OdpowiedzUsuńJak tylko pojawi się wena to i owszem. Ale to raczej nie będzie kontynuacja jednego opowiadania.
UsuńOMG opowiadanie o Castle!!! Będzie ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuń