Dedykuję ten rozdział Zuzannie dzięki, której się nie poddałam. I także dzięki niej zaczęłam pisać. Dedykacja należy się także Justynie i Cas. Dziękuję Wam :* za wsparcie i cierpliwość. Oraz za podawanie pomysłów. Oczywiście co by była ze mnie za autorka gdybym nie podziękowała czytelnikom. Dziękuję Wam bardzo i zapraszam na rozdział.
Starałam
się nie denerwować. Chociaż to było trudne. W końcu zostałam porwana
przez najlepszego przyjaciela zabójcy mojej mamy i Sary Bryan. Nagle w
mojej głowie powrócił obraz sprzed kilku miesięcy. Most... noc... ja
oświetlona lampami ulicznymi oraz spotkanie z Tonnym Marksem.
Przypomniałam sobie również jak Marks próbował mnie zabić a później
wziął za zakładnika Rick'a - mężczyznę, którego tak naprawdę kocham, ale
boję się przyznać przed sobą, przed nim oraz przed całym moim
środowiskiem, chociaż i tak nikt mi nie wierzy. Podążając swoimi myślami
cofnęłam się do nocy naszej kłótni. Nocy kiedy Rick powiedział, że mnie
kocha. A raczej to wykrzyczał. On mnie naprawdę kocha. Troszczy się o
mnie i nie chce mojej śmierci. Chwila!! Czy to prawda?? Czy to on??
Jeśli tak to pewnie się teraz martwi.
-''Gdzie ona jest?? Już
powinna tu być. Czy coś się jej stało?? Nie Rick!! Nie myśl tak. Na
pewno jest wszytko ok. Kate jest kobietą. Z pewnością szykuje się na
bóstwo. Przecież powinienem to wiedzieć. Przecież miałem dwie żony.
Moim zdaniem nic jej więcej nie potrzeba. Dla mnie jest piękna we
wszystkim. W spodniach, w dresach, w sukience, w spódnicy, w policyjnym
uniformie oraz w marynarce. Już wiem!! Zrobię jej niespodziankę i pójdę
do jej mieszkania"-myślał niebieskooki przystojny mężczyzna wyczekujący
swojej ukochanej.
Jak myślał tak zrobił. Gdy zadzwonił do drzwi od jej tzw. ,,dachu nad głową" nikt mu nie otwierał.
"Kate co się z Tobą dzieje??"-zamartwiał się szatyn.
Rick wyjął telefon i wybrał numer Ryana.
-Hej brachu. Mógłbyś namierzyć sygnał GPS z telefonu Kate??-zapytał Rick
-Jasne. Coś się stało??-spytał.
-Byliśmy umówieni. Ale się nie pojawiła. W domu też jej nie ma.-zrelacjonował pisarz.
-Chwila... jest na Time Square. Przecznica 13.
-Dzięki jesteś wielki.-pożegnał sie Castle, po czym pobiegł na wyznaczoną przez Kevina ulicę.
Zauważyłam mojego partnera i odwróciłam czujność i uwagę mojego porywacza. Gdy mi się udało Rick związał go liną.
-Jeśli chciałeś kajdanki wystarczyło poprosić. Dziękuję za uratowanie mi życia. -rzekłam.
-Wolałem
popisać się swoją wyobraźnią.-stwierdził. Kate to ja jestem...-nie
zdążył dokończyć zdania ponieważ położyłam palec na jego usta.
-Ciiii. Wiem.-wyznałam.
-Skąd??-zapytał trochę zaskoczony.
-Miałam trochę czasu by się domyśleć.-zażartowałam.
Rick zbliżył się do mnie i delikatnie oraz namiętnie mnie pocałował. Nie walczyłam z tym. Pozwoliłam pocałować się pisarzowi.
-To znaczy, że także mnie kochasz??-zapytał.
-Tak...ale nie zostawiaj mnie.-poprosiłam.
-Nie
zostawię. Obiecuję. Będę przy Tobie zawsze. A już na pewno wtedy kiedy
znajdziesz człowieka odpowiedzialnego za śmierć Twojej mamy.-przyznał
Rick.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz