wtorek, 6 września 2016

Rozdział XII ,,Bohaterski czyn''

Dedykuję ten rozdział Zuzannie dzięki, której się nie poddałam. I także dzięki niej zaczęłam pisać. Dedykacja należy się także Justynie i Cas. Dziękuję Wam :* za wsparcie i cierpliwość.  Oraz za podawanie pomysłów. Oczywiście co by była ze mnie  za autorka gdybym nie podziękowała czytelnikom. Dziękuję Wam bardzo i zapraszam na rozdział.


Starałam się nie denerwować. Chociaż to było trudne. W końcu zostałam porwana przez najlepszego przyjaciela zabójcy mojej mamy i Sary Bryan. Nagle w mojej głowie powrócił obraz sprzed kilku miesięcy. Most... noc... ja oświetlona lampami ulicznymi oraz spotkanie z Tonnym Marksem. Przypomniałam sobie również jak Marks próbował mnie zabić a później wziął za zakładnika Rick'a - mężczyznę, którego tak naprawdę kocham, ale boję się przyznać przed sobą, przed nim oraz przed całym moim środowiskiem, chociaż i tak nikt mi nie wierzy. Podążając swoimi myślami cofnęłam się do nocy naszej kłótni. Nocy kiedy Rick powiedział, że mnie kocha. A raczej to wykrzyczał. On mnie naprawdę kocha. Troszczy się o mnie i nie chce mojej śmierci.  Chwila!! Czy to prawda?? Czy to on?? Jeśli tak to pewnie się teraz martwi.
-''Gdzie ona jest?? Już powinna tu być.  Czy coś się jej stało?? Nie Rick!! Nie myśl tak. Na pewno jest wszytko ok. Kate jest kobietą. Z pewnością szykuje się na bóstwo. Przecież powinienem to wiedzieć. Przecież miałem dwie żony.  Moim zdaniem nic jej więcej nie potrzeba. Dla mnie jest piękna we wszystkim. W spodniach, w dresach, w sukience, w spódnicy, w policyjnym uniformie oraz w marynarce. Już wiem!! Zrobię jej niespodziankę i pójdę do jej mieszkania"-myślał niebieskooki przystojny mężczyzna wyczekujący swojej ukochanej.
Jak myślał tak zrobił. Gdy zadzwonił do drzwi od jej tzw. ,,dachu nad głową" nikt mu nie otwierał.
"Kate co się z Tobą dzieje??"-zamartwiał się szatyn.
Rick wyjął telefon i wybrał numer Ryana.
-Hej brachu. Mógłbyś namierzyć sygnał GPS z telefonu Kate??-zapytał Rick
-Jasne. Coś się stało??-spytał.
-Byliśmy umówieni. Ale się nie pojawiła.  W domu też jej nie ma.-zrelacjonował pisarz.
-Chwila... jest na Time Square. Przecznica 13.
-Dzięki jesteś wielki.-pożegnał sie Castle, po czym pobiegł na wyznaczoną przez Kevina ulicę.
Zauważyłam mojego partnera i odwróciłam czujność i uwagę mojego porywacza. Gdy mi się udało Rick związał go liną.
-Jeśli chciałeś kajdanki wystarczyło poprosić. Dziękuję za uratowanie mi życia. -rzekłam.
-Wolałem popisać się swoją wyobraźnią.-stwierdził. Kate to ja jestem...-nie zdążył dokończyć zdania ponieważ położyłam palec na jego usta.
-Ciiii. Wiem.-wyznałam.
-Skąd??-zapytał trochę zaskoczony.
-Miałam trochę czasu by się domyśleć.-zażartowałam.
Rick zbliżył się do mnie i delikatnie oraz namiętnie mnie pocałował. Nie walczyłam z tym. Pozwoliłam pocałować się pisarzowi.
-To znaczy, że także mnie kochasz??-zapytał.
-Tak...ale nie zostawiaj mnie.-poprosiłam.
-Nie zostawię. Obiecuję. Będę przy Tobie zawsze. A już na pewno wtedy kiedy znajdziesz człowieka odpowiedzialnego za śmierć Twojej mamy.-przyznał Rick.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz