wtorek, 6 września 2016

Rozdział VII ,,Pomoc śmierci"

-Wybacz Castle, ale może innym razem. Jestem zmęczona dzisiejszym dniem. I chyba sam dobrze wiesz dlaczego.- odpowiedziałam.
- Hmmh..skoro jesteś zmęczona... to może zrobię Ci masaż??- nie dawał za wygraną.
-Chcesz mi zrobić masaż?? Zapomnij... Do zobaczenia jutro- pożegnałam pisarza i udałam się do windy.
                                                                

                                                                       **************
Wróciłam do domu. Zamknęłam drzwi, zdjęłam buty i udałam się do łazienki. Przygotowałam sobie kąpiel gdy nagle usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.  Wyszłam. W ręku trzymałam broń i byłam zawinięta w ręcznik.
- Kate mogłabyś odłożyć broń??- poprosił mój partner.
-Castle??!! Jak wszedłeś do mojego mieszkania??!!- syknęłam zdziwiona.
-Mam wsuwki- odrzekł mój rozmówca.
- Okej... To jeszcze zniosę... Ale co tu robisz??- spytałam uspokajając moje nerwy.
-Stwierdziłem, że przyda Ci się towarzystwo... Poza tym ja tak łatwo nie rezygnuje.  Nie mogłem przegapić takiego widoku-dodał mierząc mnie od dołu do góry wzrokiem.
-Castle!!- wrzasnęłam.
-No okkey, okkey...- odpowiedział smutnym, rozpaczliwym głosem.
-Zostań tu!! Jeśli zobaczę, że klamka od drzwi do łazienki rusza się w dół zastrzelę Cię bez chwili wahania.- ostrzegłam po czym wróciłam do przerwanej czynności.
po 15 minutach wyszłam okryta w biały flanelowy szlafrok.
-Wow szybka jesteś.- przyznał.
- No wiesz nie mam żadnej ciekawej książki...- powiedziałam.
-Jeśli chcesz by powstała nowa książka... Musisz mnie najpierw zainspirować- wyznał podnosząc brwi.
- Castle!!  Mowy nie ma... Jesteśmy tylko kolegami..właściwie Ty zawsze za mną podążasz.- odparłam.
- Latam za Tobą jak głupi, ponieważ bardzo Cię lubię.- przyznał.
Po chwili zbliżył się do mnie tak samo jak wcześniej, lecz nadal nie miałam siły by protestować.
-Kate!! Ty jesteś rozpalona!!!! Migiem do łóżka!!- powiedział po czym udał się do kuchni.
Po jakichś 5 minutach wrócił do mojej sypialni. W ręku trzymał szklankę.
- Pij do dna-nakazał.
- Dobrze.- po czym posłuchałam mojego partnera.  Co to jest??- skrzywiłam się.
- Nie narzekaj... Jeśli chcesz być zdrowa musisz to pić.-wymądrzał się. Jest Ci zimno??- spytał z troską.
- Trochę.- odpowiedziałam szczerze.
Kątem oka zobaczyłam jak Rick zdejmuje buty.
- Hej stop!! Co Ty robisz??- zaprotestowałam.
-Chcę Cię ogrzać... - powiedział i położył się na miejscu obok. Objął mnie. Po czym szepnął mi do ucha:
- Brdzo mi na Tobie zależy i nie pozwolę żebyś tu tak marzła.
- M ... mi na Tobie też zależy ...- powiedziałam wtulając się.
Był taki ciepły, że po chwili zasnęłam na jego ramieniu.
                                    

                                                                      **********
Kiedy spałam Rick cały czas na mnie patrzył.
" Na reszcie ściana, którą w sobie zbudowała zaczęła się walić"- pomyślał po czym udał się do łazienki. Kiedy wrócił jego oczom ukazał się  Tonny Marks pochylony nade mną.
-Zostaw ją!!- krzyknął bez namysłu łapiąc moją broń, która leżała na stoliku nocnym obok łóżka. W tym samym czasie Marks przystawił do mnie broń. ,,Arnold Szwarceneger" strzelił trafiając w mojego niedoszłęgo strzelca.
- R... Rick!! Coś Ty zrobił??- spytałam przerażona.
-  Nie miałem innego wyjścia. On by Cię zabił.- powiedział wyjmując telefon.
- Do kogo dzwonisz??- spytałam.
- Do Twojego szefa.- przyznał.
Spojrzałam na martwe ciało Tonniego Marksa po czym spływały mi łzy.
- Kate. Hej spokojnie. Nie płacz.- pocieszał mnie.
-Jak mam nie płakać?? On zadźgał moją matkę...w jakiejś uliczce... Poza tym nigdy się nie dowiem kto mu to zlecił.- powiedziałam. Coraz szybciej moje oczy stawały się mokre.
-Nie płacz proszę- przytulił mnie. Nie lubię jak płaczesz- dodał.
-Myślisz, że to takie łatwe??- spytałam przełykając ślinę.
- Kate spójrz na mnie. Obiecuję Ci, że dowiem się kto to. "chodź jeszcze nie wiem jak"-pomyślał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz