W dniu pogrzebu wszystko szło nie po mojej myśli.
,,Ludzie są
okrutni nie obchodzi ich los zmarłych osób, ani ich rodzin. W takich
chwilach myślą tylko o sobie."- pomyślałam. Po pogrzebie mamy poszliśmy z
tatą na spacer, po nim wróciliśmy do domu. Wieczorem nie mogłam spać.
Padał wtedy deszcz. Wyszłam z domu w podkoszulce i krótkich spodenkach.
Nie zwracałam uwagi na krople zimnego deszczu. Kiedy szłam, myślałam i
wspominałam czas spędzony z całą rodziną.
-Nie wierzę, że już jej
nigdy nie zobaczę-rzekłam do siebie. Po moich policzkach spadały krople
łez i deszczowej wody. Usiadłam na ziemi.
-Dlaczego ona odeszła, zamiast mnie?? Nie chcę już żyć. Straciłam sens życia.
Nagle obok mnie uderzył piorun. Przestraszyłam się i zrozumiałam co takiego przed chwilą powiedziałam.
Minął
miesiąc. Złożyłam papiery do akademii policyjnej. Tata bardzo mocno
przeżył śmierć mamy. Kochał ją. A teraz został sam. Zaczął pić. Kiedy
tylko byłam w domu pomagałam mu. Nawet zapisałam go na terapię, na którą
zaczął chodzić. Po pewnym czasie tata odstawiał alkohol. A ja nadal
uczyłam się wypełniać raporty oraz ukrywałam ból. Mike Royce- mój
przełożony uczył mnie jak być gliną. W każdej wolnej chwili poświęcałam
się aktom ze sprawy mojej mamy.
-Ty pewnie jesteś Katherine Beckett.- zaczepił mnie pewien czarnoskóry mężczyzna.
-Tak to ja.- odpowiedziałam, przybierając poważny ton głosu.
-Nie powinno Cię tu być.- upomniał mnie.
-Wiem. Ja tylko...-zaczęłam.
-Czytasz
akta śmierci Johanny Beckett. Twojej matki. I to nie po raz pierwszy.-
przerwał mi. Słuchaj. Wiesz,że mógłbym udzielić Ci nagany,
prawda??-dodał.
-Tak proszę Pana.- odpowiedziałam.
-Dam Ci
drugą szansę, ale tylko wtedy jeśli postarasz się nauczyć wszystkiego co
jest Ci potrzebne.- rzekł zmieniając ton na milszy. I zostaniesz
detektywem do spraw zabójstw na 12 Posterunku. Przyda nam się ktoś taki
uparty i zaciekły jak Ty- dodał po chwili.
4 miesiące
później ukończyłam Akademię Policyjną. Tata wyjechał z Nowego Yorku
tłumacząc się, że potrzebuje spokoju. Ale ja wiedziałam, żę próbuje
zapomnieć...Stara się zapomnieć o tym tragicznym wydarzeniu oraz, że
boi się o mnie.
-Kattie obiecaj mi, że będziesz na
siebie uważała skarbie- słyszałam zmartwiony i zdenerwowany męski głos
po drugiej stronie telefonu.
-Dobrze tato. Obiecuję.-uspokoiłam go. Muszę już kończyć, zadzwonię do Ciebie jutro.-dodałam.
-Dobrze. Pamiętaj. Uważaj na siebie. Straciłem Twoją mamę nie chcę stracić i Ciebie- dodał.
-Tak tato. Wiem.- powiedziałam do słuchawki. Do usłyszenia jutro- dodałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz