- Kate otwórz. Unikanie mnie nie ma sensu. I tak wiem, że tam jesteś. Jak otworzysz dam Ci ciasteczka, które tak bardzo lubisz- powiedział stojąc uparcie na korytarzu.
,,Czasem nienawidzę tego, że tak dobrze mnie zna”- pomyślałam i otworzyłam zrezygnowana.
- Castle?? Co tu robisz??- spytałam.
- Przyszedłem do Ciebie bo mój… Kapitan Montgomery powiedział, że wzięłaś sobie urlop i nawet się ze mną nie pożegnałaś- powiedział po czym zrobił minę obrażonego chłopca.
- Jesteś niemożliwy- stwierdziłam.
-Tak wiem. Mogę wejść??- zapytał.
-No nie wiem, nie wiem… Wchodź.- droczyłam się z nim.
- Jak coś przyniosłem wino i obiecane ciasteczka- stwierdził z radością w głosie.
- Castle… Czy Ty zawsze będziesz ,moim cieniem''??- zapytałam.
- A nie podoba Ci się to??- odpowiedział pytaniem na pytanie szatyn.
-Tak...nie… nie wiem. Bo chodzi o to, że…- niestety nie dane było mi skończyć.
-Wiem o co chodzi!! Kate kiedy Ty przejrzysz na oczy??!! Ja Cię kocham!! Mam już dosyć tego, że ciągle mnie zbywasz. I albo też czujesz do mnie to samo… albo już więcej mnie nie zobaczysz!!-wykrzyczał.
Milczałam. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy.
-Wyjdź- nakazałam. Nie chciałam mu dać tej satysfakcji i rozpłakać się przy nim.
Ku mojemu zdziwieniu Castle wykonał polecenie. Zamknęłam za nim drzwi. Byłam tak tym przybita, że nawet nie doszłam do łóżka. Usiadłam pod drzwiami, schowałam głowę w ręce. Opierając się plecami o drzwi, płakałam.
Kolejnego dnia poszłam do pracy.
- Hey Beckett, a gdzie Castle??- zapytał Javier.
- Nie przyjdzie. Wczoraj między nami doszło do kłótni. Właściwie to on do tego doprowadził-powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Rozumiem. Muszę coś załatwić. Jakby jakaś sprawa… dzwoń- poprosił Espo.
- No przecież nie rozwiążę jej sama- próbowałam się zaśmiać lecz wczorajsze zdarzenia nie dawały mi powodu do radości i szczęścia.
- Hey Beckett, a gdzie Castle??- zapytał Javier.
- Nie przyjdzie. Wczoraj między nami doszło do kłótni. Właściwie to on do tego doprowadził-powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Rozumiem. Muszę coś załatwić. Jakby jakaś sprawa… dzwoń- poprosił Espo.
- No przecież nie rozwiążę jej sama- próbowałam się zaśmiać lecz wczorajsze zdarzenia nie dawały mi powodu do radości i szczęścia.
***************
-Javier?? Co tu robisz??- zdziwił się pisarz.
- Przechodziłem obok i pomyślałem, że wpadnę- zażartował Esposito. A tak poważnie… powiesz mi stary co się wczoraj wydarzyło u Beckett??
- Przechodziłem obok i pomyślałem, że wpadnę- zażartował Esposito. A tak poważnie… powiesz mi stary co się wczoraj wydarzyło u Beckett??
-W końcu powiedziałem Kate, że ją kocham… Później milczała.- wyżalił
się Rick.
-Stary… Wiesz co ona przeszła… Spróbuj z nią na spokojnie
porozmawiać- doradził pisarzowi Espo.
-Nie wiem czy będziemy umieli rozmawiać na spokojnie ze sobą.- przyznał mój partner.
- To zaproś ją do restauracji… jako cichy wielbiciel tam na pewno się nie uniesie- zaproponował Javi.
- A wiesz, że to dobry pomysł??-zgodził się niebieskooki. Ale ona zna charakter mojego pisma…- dodał zrezygnowany.
-Nie wiem czy będziemy umieli rozmawiać na spokojnie ze sobą.- przyznał mój partner.
- To zaproś ją do restauracji… jako cichy wielbiciel tam na pewno się nie uniesie- zaproponował Javi.
- A wiesz, że to dobry pomysł??-zgodził się niebieskooki. Ale ona zna charakter mojego pisma…- dodał zrezygnowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz