Po skończonej lekcji mieliśmy wolne.
-No to opowiadaj co Cię tak zatrzymało. - zagadała moja przyjaciółka. Kochałam Ro. Przyjaźniłyśmy się od zawsze. Tak Rose jest 100% anielicą z krwi i kości. Jej rodzice są dość wysoko postawionymi Aniołami. Mimo, że jestem... byłam córką ich wrogów bardzo mnie lubią.
-Henri zabrał mnie do świata ludzi. Tam jest wspaniale- mówiłam podekscytowana. Mają tam ciepło. Jest dużo drzew. A jakie ładne zapachy rozchodzą się w powietrzu. Nawet jedliśmy jedną potrawę. Bardzo dobra. Następnym razem jak pójdziemy idziesz z nami. I nie chcę słyszeć żadnego ale. -podsumowałam.
-W porządku. Chociaż nie wiem czy nie będę Wam wtedy przeszkadzała. - rzekła niepewnie.
-Przeszkadzała? Niby w czym?- spytałam zbita z tropu.
-No w tych Waszych spotkaniach. W końcu to randki. - wytłumaczyła.
- To nie randki. Zwykłe przyjacielskie spędzanie czasu. - wykręcałam się.
-Jesteś z nim sam na sam. - docinała.
-Uważaj żebyś Ty nie została z Austinem w takiej sytuacji. -odgryzłam się
-Coś Ty. Rodzice by mnie chyba zamknęli. Wiesz jakby bywa Aust.- stwierdziła.
Fakt. Austin jest podwładnym ojca. Lubi pakować się w kłopoty. Poza tym jak dla mojej najlepszej przyjaciółki jest bardzo przystojny. Nic dziwnego, że uległa jego urokowi, prawda?
-A dzisiaj znowu był w towarzystwie jakichś diablic. - wyznała ze smutkiem.
-Cóż. Jeśli to miłość sama przyjdzie. Tak już jest- powiedziałam.
- A może same odwiedzimy Ziemię? - zaproponowała.
- Wiesz, że masz rację? To chodźmy.
Tak też zrobiłyśmy. Będąc już na miejscu chciałyśmy zobaczyć ciekawe miejsca. Jednak po chwili obie zostałyśmy wciągnięte przez Lustro Podróży. Naszym oczom ukazał się mój dom. Niestety.
-Anastazja... co my tu robimy? - wystraszyła się Ro.
- Nie będę zdziwiona jeżeli to sprawka mojego KOCHANEGO tatusia. - odpowiedziałam z sarkazmem.
Nie myliłam się. Skończyłam wyjaśniać przyjaciółce moje przypuszczenia, a zza rogu wyłonił się Władca Piekła.
-Gdzie byłaś?- spytał pełen gniewu.
- Nie Twoja sprawa- odburknęłam omijając go wraz z Rose. Idę odprowadzić przyjaciółkę. - dodałam.
-Nigdzie nie idziesz. A zwłaszcza do tych białych niewiniątek. Ona sobie poradzi- rzekł łapiąc mnie w pasie.
-Nic nie szkodzi. Znam drogę- nie chciała sprawiać mi problemów po czym zaczęła wracać.
-Anastazjo- rzekł ojciec tonem nie znoszącym sprzeciwu. Spójrz na mnie. - poprosił.
-Wow. Pierwszy raz poprosiłeś. Czym sobie zasłużyłam?- rzekłam z ironią.
- Nie traktuj mnie tak. Nie rozumiem gdzie popełniłem błąd. Powinnaś być pełna grozy. Zła. Jak ja i Twoja matka. Dlatego wraz z Hirrą wpadliśmy na pomysł. Austin jest moją prawą ręką. Do tego ma sporo za uszami.
-Do czego zmierzasz? - nie rozumiałam.
- To on Cię ,,wychowa" gdy zostaniesz jego żoną. - wyznał.
-Ż.. żoną? Pogięło Cię?!- krzyknęłam nie dowierzając. Nie kocham go. Poza tym nie zrobię tego najlepszej przyjaciółce.- sprzeciwiłam się woli ojca.
-Nic mnie to nie obchodzi. Czy tego chcesz czy nie zostaniesz mu przeznaczona- rozkazał.
-NIENAWIDZĘ CIĘ!! -wybuchłam uciekając.
Gdy tak biegłam, zaczęłam płakać. Łzy spływały po moich polikach. Miałam tak mokre oczy, że nie widziałam praktycznie nic, po czym kwestią czasu było iż na kogoś wpadnę.
-Hej piekielna księżniczko. Co się stało?- usłyszałam dobrze znany mi głos.
- Daj mi spokój! - wrzasnęłam.
Lecz on nie słuchając złapał mnie za ramię, zatrzymując.
-Puść mnie. - rozkazałam.
- Wybacz ale to nie Ciebie słucham- sprzeciwił mi się Austin.
- Nie wkurzaj mnie! Zapewne to był Twój pomysł, co? - wypaliłam.
- Nie. A nawet jeśli to widocznie takie jest nasze przeznaczenie maleńka. - rzekł po czym szelmowsko się uśmiechnął.
-Nigdy z Tobą nie będę rozumiesz?! Moje serce należy do kogoś innego. A Ty nim nie jesteś- wyznałam pod wpływem emocji.
- Tak? Niby kogo? Tego durnia co zmarł jako człowiek? Proszę Cię- rzekł z pogardą.
Nie mogąc już dłużej słuchać tego dupka po prostu się mu wyrwałam i jak poszłam w swój własny kąt. Czekając na najlepszy moment uciekłam.
-Ana? Co tu robisz?- zdziwiła się Rose.
-Uciekłam z domu. Nawet nie masz pojęcia co postanowił zrobić mój ojciec. - zaczęłam opowiadać mojej przyjaciółce.
-Spokojnie. Chodź ze mną. Moi rodzice Cię lubią. Na pewno dadzą Tobie azyl polityczny. - uspokajała mnie i chciała pomóc.
Kiedy byłyśmy już w pokoju Ro i rozsiadłyśmy się na jej wielkim łóżku kontynuowałam swoją opowieść.
-Mój ojciec chce mnie zeswatać z Austinem.
Takie praktyki jak swatanie... Nie dziwi mnie w sumie, że to jeszcze istnieje, ale to już jest tak naprawdę melodia przeszłości.
OdpowiedzUsuńCo do reszty rozdziału, wściekły ojciec - ciekawe kto podrzucił imię dla niego?
W każdym razie kolejna bardzo dobra część.
Z chęcią wezmę się za kolejne.
No niestety. A kiedyś tylko były takie aranżowane małżeństwa.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że Ty 😅😅😅😅
Bardzo się cieszę.
I polecam.
bardzo ciekawy rozdział :D czekam na kolejne ,masz ogromny talent
OdpowiedzUsuńBardzo ale to bardzo dziękuję. Cieszę się, że tak uważasz.
Usuń