środa, 14 października 2020

Rozdział 3

Gdy tylko skończyłam wyczułam aurę najpotężniejszego z diabłów.  

- Przyszedł po mnie.  - odezwałam się do Ro.
- Gdzie ona jest?!! - zapytał pełen złości John.
- Daj jej spokój.  Nie chce tam wracać- próbowała mu przemówić do rozsądku mama mojej kochanej przyjaciółki, lecz na nic były jej słowa. 
- Radzę Wam ją oddać albo znowu rozpęta się wojna. - zagroził. 
- Dosyć! Jestem. Ale nigdzie z Tobą nie idę. - również odpowiedziałam ojcu groźbą.
-W takim razie idziesz ze mną księżniczko- zabrał głos Austin.
- Mówiłam już Tobie pokrako, że masz mnie puścić?! - po czym wyrwałam się i zniknęłam im z oczu. 

Wróciłam do domu tylko po to by zabrać bransoletkę, która ukryje mnie przed ojcem po czym wybrałam się na Ziemię. Nie chciałam już tam wracać.  O moich planach wiedziała tylko Ro. Początkowo było mi ciężko.  Zniknęłam z dnia na dzień.  Opuściłam Henriego, któremu nawet nie wyznałam swoich uczuć.  To bolało.  I to bardzo.  Jednak z czasem zaczęło być lepiej.  Znalazłam pracę.  Nie do końca byłam dumna ze sposobu w jakim to osiągnęłam.  Użyłam swoich demonicznych mocy, by pracodawca zgodził się mnie przyjąć.  Jednak musiałam coś robić.  I tak oto była księżniczka Piekła została kelnerką.  Nie zarabiałam kokosów.  Jednak starczyło na utrzymanie się.

****
Tymczasem w domu:
Gdy tylko zorientowali się, że znowu mnie nie ma od razu polecieli do jaśniejszej strony Krainy. Mimo zachowania ojca i tego dupka, Anioły pozwoliły im się rozejrzeć. Jak na pewno wiecie nie znaleźli mnie.

-Poproś swoją córkę- rozkazał Lucyfer.
- I tak nic Tobie nie powie. - chroniła moją przyjaciółkę Corinee. 
-Panie Piekieł.- zabrał głos Austin.  Ja się tym zajmę po czym zniknął w pokoju Ro.
-Witaj śliczna Anieliczko- przywitał się z Rose.
-Cześć.  - odpowiedziała.
-Pięknie wyglądasz. Może polatamy? Jest taki piękny wieczór- powiedział po czym zbliżył się do dziewczyny.
-Możemy- odpowiedziała z grzecznością. 

Wylecieli przez okno po czym rzeczywiście latali.

-Jak się masz? Pewnie przykro Tobie z powodu Any?- zaczął.
- Nie. Wreszcie uwolniła się od ojca Tyrana. - odpowiedziała szczerze.
- Nie jest tyranem. Po prostu Anastazja jest jego jedyną dziedziczką.  Widziałaś kiedyś diablicę, która jest dobra? - wyśmiewał mnie.
-Może. Jednak to nie znaczy, że od razu musisz się z nią żenić.  Tak opowiadała mi- rzekła widząc zdziwione spojrzenie chłopaka.
-Jesteś zazdrosna? - spytał gdy odzyskał język w gębie. 
-O Ciebie i Anastazję? Nie. Bo wiem, że Cię nie kocha. - odparła. 
-Kolejna, która mówi o tym nieudaczniku. Dobrze. Zmieńmy temat maleńka. Może polecimy nad jezioro jako na naszą pierwszą randkę? - zaproponował.
-Uważasz, że wydam przyjaciółkę gdy Ty tak perfidnie będziesz ze mną flirtował? Jesteś beznadziejny. Nie protestujesz gdy najgroźniejszy Diabeł świata swata Cię z jego córką. W ogóle nie szanujesz emocji innych! - okrzyczała demona.
-Ro za... zaczekaj. Ja nie chciałem. Mam rozkazy. -tłumaczył się.
- Po co? Uganiasz się za inną.  - wtrąciła, próbując zachować zdrowy rozsądek by wrócić do domu.
-Więc jednak jest zazdrosna.  Czyli coś do mnie czuje- myślał.
-Zaczekaj. Nic nie rozumiesz. Jestem podwładnym samego Szatana. Muszę go słuchać. - wyjaśnił.
-Nawet za cenę swojego serca i uczuć? Nawet gdybym była na  Twoim miejscu nie mogłabym tak żyć. Cześć. - rzuciła ostro.
-Czekaj. - zatrzymał dziewczynę, łapiąc ją za nadgarstek po czym delikatnie złożył pocałunek na jej ustach. Tak... naprawdę to... kocham Ciebie. Ale boję się. Ojciec Anastazji wie o swoich ludziach wszystko. Nie chcę byś miała kłopoty. Dlatego go słucham.- wyznał patrząc w oczy mojej przyjaciółki.
- Więc skończ z tym. Ucieknij jak Ana. Bądź wolny. Masz do tego prawo- rzekła wierząc w słowa chłopaka.
- W takim razie chodź ze mną.  - zaproponował.
- Nie mo...
-Kochanie. Wszystko w porządku?- przerwała im mama Rose.
- Tak. - skłamała. 
- Możesz iść. Dla mnie liczy się Twoje szczęście. - odpowiedziała kobieta.
-A co do Ciebie młody chłopcze... niech tylko się dowiem, że ucierpiała przez Ciebie, a nogi z du...
-Mamo!- zwróciła się w stronę swojej rodzicielki.
-Z tyłka Tobie powyrywam. - ostrzegała Anielica. 
- Tak. Nic nie zrobię Pani pięknej córce. Kocham ją.  - obiecał.

Tak też postanowili zrezygnować ze swoich zdolności i żyć na Ziemi. Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam ich w tej samej szkole, do której uczęszczałam. (W końcu byłam nastolatką, a normalni śmiertelnicy chodzą do takich placówek).

-Ana?- spytała nie pewnie Rose widząc mnie.
-Ro- rzekłam. Po czym spojrzałam tylko na Austina. Co Wy tu robicie?- dodałam po chwili.
-Mama pozwoliła mi odejść. Chciałam towarzyszyć Austinowi w jego na reszcie wolnym życiu. - wyjaśniła.

- Nie może być. Postawiłeś się mojemu ojcu?- spytałam z ironią.
-Dowcipna jesteś. Miałem już dość tego jak mnie traktował- wyjaśnił.
-Wreszcie zmądrzałeś- stwierdziłam. Ale on tak łatwo nie odpuszcza. - dodałam.
-Wciąż Cię szuka. Więc musimy uważać- rzekł.

****
W Piekle:
- Wiesz już coś na temat tej smarkuli naszej córki?- rzekła Hirra. 
- Nie. Ona na pewno jest naszą córką? Jest zupełnie inna niż my.- zastanawiał się Diabeł.
-Na pewno. Cóż. Może z naszej chorej przygody zrodziło się czyste dobro. -rzekła bez emocji.
- Nie ma jej w całym naszym królestwie. U Aniołów też się nie ukrywa. Jedyne wyjście to Ziemia. Ale niestety nie mam tam jak iść. -wyznał.
-Zostaw to mnie. Niby jesteś taki potężny, a jak przyjdzie co do czego to własnej córki nie umiesz znaleźć. - skarciła Władcę Piekła.
- Nie moja wina, że ta smarkula jest taka uparta.  Jeszcze mi się stawia. Chyba za mało w dzieciństwie dostała. - zauważył.
-Zostaw ją.  Czemu nie znajdziesz sobie jakiejś ofiary by spłodzić następcę? Jeżeli wyruszyła do świata ludzi zrzekła się tego kim była.

Rozdział 2

 Po skończonej lekcji mieliśmy wolne. 

-No to opowiadaj co Cię tak zatrzymało. - zagadała moja przyjaciółka. Kochałam Ro.  Przyjaźniłyśmy się od zawsze. Tak Rose jest 100% anielicą z krwi i kości. Jej rodzice są dość wysoko postawionymi Aniołami. Mimo, że jestem... byłam córką ich wrogów bardzo mnie lubią. 

-Henri zabrał mnie do świata ludzi. Tam jest wspaniale- mówiłam podekscytowana.  Mają tam ciepło. Jest dużo drzew. A jakie ładne zapachy rozchodzą się w powietrzu. Nawet jedliśmy jedną potrawę. Bardzo dobra. Następnym razem jak pójdziemy idziesz z nami. I nie chcę słyszeć żadnego ale. -podsumowałam. 

-W porządku. Chociaż nie wiem czy nie będę Wam wtedy przeszkadzała. - rzekła niepewnie. 

-Przeszkadzała? Niby w czym?- spytałam zbita z tropu. 

-No w tych Waszych spotkaniach. W końcu to randki. - wytłumaczyła. 

- To nie randki. Zwykłe przyjacielskie spędzanie czasu.  - wykręcałam się. 

-Jesteś z nim sam na sam. - docinała.  

-Uważaj żebyś Ty nie została z Austinem w takiej sytuacji. -odgryzłam się 

-Coś Ty. Rodzice by mnie chyba zamknęli. Wiesz jakby bywa Aust.- stwierdziła. 


Fakt. Austin jest podwładnym ojca. Lubi pakować się w kłopoty. Poza tym jak dla mojej najlepszej przyjaciółki jest bardzo przystojny. Nic dziwnego, że uległa jego urokowi, prawda? 


-A dzisiaj znowu był w towarzystwie jakichś diablic. - wyznała ze smutkiem. 

-Cóż. Jeśli to miłość sama przyjdzie. Tak już jest- powiedziałam. 

- A może same odwiedzimy Ziemię? - zaproponowała. 

- Wiesz, że masz rację? To chodźmy. 


Tak też zrobiłyśmy. Będąc już na miejscu chciałyśmy zobaczyć ciekawe miejsca. Jednak po chwili obie zostałyśmy wciągnięte przez Lustro Podróży. Naszym oczom ukazał się mój dom. Niestety.


-Anastazja... co my tu robimy? - wystraszyła się Ro. 

- Nie będę zdziwiona jeżeli to sprawka mojego KOCHANEGO tatusia. - odpowiedziałam z sarkazmem. 


Nie myliłam się. Skończyłam wyjaśniać przyjaciółce moje przypuszczenia, a zza rogu wyłonił się Władca Piekła. 


-Gdzie byłaś?- spytał pełen gniewu.

- Nie Twoja sprawa- odburknęłam  omijając go wraz z Rose. Idę odprowadzić przyjaciółkę. - dodałam. 

-Nigdzie nie idziesz. A zwłaszcza do tych białych niewiniątek. Ona sobie poradzi- rzekł łapiąc mnie w pasie. 

-Nic nie szkodzi. Znam drogę- nie chciała sprawiać mi problemów po czym zaczęła wracać. 

-Anastazjo- rzekł ojciec tonem nie znoszącym sprzeciwu. Spójrz na mnie. - poprosił. 

-Wow. Pierwszy raz poprosiłeś. Czym sobie zasłużyłam?- rzekłam z ironią. 

- Nie traktuj mnie tak. Nie rozumiem gdzie popełniłem błąd. Powinnaś być pełna grozy. Zła. Jak ja i Twoja matka. Dlatego wraz z Hirrą wpadliśmy na pomysł. Austin jest moją prawą ręką. Do tego ma sporo za uszami. 

-Do czego zmierzasz? - nie rozumiałam. 

- To on Cię ,,wychowa" gdy zostaniesz jego żoną.  - wyznał. 

-Ż.. żoną? Pogięło Cię?!- krzyknęłam nie dowierzając. Nie kocham go.  Poza tym nie zrobię tego najlepszej przyjaciółce.- sprzeciwiłam się woli ojca. 

-Nic mnie to nie obchodzi. Czy tego chcesz czy nie zostaniesz mu przeznaczona- rozkazał. 

-NIENAWIDZĘ CIĘ!! -wybuchłam uciekając. 


Gdy tak biegłam, zaczęłam płakać. Łzy spływały po moich polikach. Miałam tak mokre oczy, że nie widziałam praktycznie nic, po czym kwestią czasu było iż na kogoś wpadnę. 


-Hej piekielna księżniczko. Co się stało?- usłyszałam dobrze znany mi głos. 

- Daj mi spokój! - wrzasnęłam.  


Lecz on nie słuchając złapał mnie za ramię, zatrzymując. 

-Puść mnie. - rozkazałam.  

- Wybacz ale to nie Ciebie słucham- sprzeciwił mi się Austin.  

- Nie wkurzaj mnie! Zapewne to był Twój pomysł, co? - wypaliłam. 

- Nie. A nawet jeśli to widocznie takie jest nasze przeznaczenie maleńka. - rzekł po czym szelmowsko się uśmiechnął. 

-Nigdy z Tobą nie będę rozumiesz?! Moje serce należy do kogoś innego. A Ty nim nie jesteś- wyznałam pod wpływem emocji. 

- Tak? Niby kogo? Tego durnia co zmarł jako człowiek? Proszę Cię- rzekł z pogardą.  


Nie mogąc już dłużej słuchać tego dupka po prostu się mu wyrwałam i jak poszłam w swój własny kąt. Czekając na najlepszy moment uciekłam. 


-Ana? Co tu robisz?- zdziwiła się Rose. 

-Uciekłam z domu. Nawet nie masz pojęcia co postanowił zrobić mój ojciec. - zaczęłam opowiadać mojej przyjaciółce. 

-Spokojnie. Chodź ze mną. Moi rodzice Cię lubią. Na pewno dadzą Tobie azyl polityczny. - uspokajała mnie i chciała pomóc. 


Kiedy byłyśmy już w pokoju Ro i rozsiadłyśmy się na jej wielkim łóżku kontynuowałam swoją opowieść. 

-Mój ojciec chce mnie zeswatać z Austinem. 

wtorek, 13 października 2020

Rozdział 1

 Witajcie! 

Mam na imię Anastazja. A oto moja historia. Jestem córką diabła Lucyfera i diablicy Herri. 

Jednak nie zachowuję się jak oni. Mam dobre serce co denerwuje ojca. Władca Piekła pokłada we mnie nadzieję na to, że jeszcze się zmienię i będę trzymać wszystkich w ryzach. Lucefer John chcąc poprawić życie w tym miejscu nawet zmanipulował swojego konkurenta, który źle ocenił postępowania wynalazcy. Tak też oto w domu powstała nasza pierwsza klimatyzacja. Mimo, że był utalentowany również anioły jak i większość demonów nie szanowali go. Cóż. W tych światach istnieje reguła hierarchiczna. Brzmi ona tak. Jeżeli nie urodziłeś się światłem bądź mrokiem, a przybyłeś tu jako człowiek po śmierci, jesteś nikim ważnym. Dlatego też sami wybierają kim chcą zostać, poprzez naukę w szkole, swoje czyny, egzaminy itp. Nawet jeżeli uda im się ukończyć przemianę, dalej są traktowani jak obcy. Niesprawiedliwe prawda? Jednak ja, że sama się wychowywałam mam szacunek do wszystkich. Poza tym natura ludzka bardzo mnie ciekawi jednak nigdy nie byłam na ziemi. 

-Henri. Czekaj- poprosiłam anioła, który wcześniej był w takiej sytuacji. 

-Anastazja. Co za niespodzianka. Też chcesz się ze mnie wyśmiewać?!- zaatakował mnie. 

-Co? Nie. Chciałam zapytać jak to jest żyć na ziemi?- zdziwiłam się.

-Ty tak na poważnie?- patrzył na mnie jak na kosmitkę. 

-Wiesz... nigdy nie byłam w świecie ludzi. -przyznałam. 

- To chodź Cię zabiorę. - zaproponował. 

- W porządku. Pewnie nie wszystko jeszcze ogarniasz. Pomyśl o miejscu za jakim tęsknisz i zamknij oczy. - poinstruowałam. 

-A jak Ty chcesz się tam zjawić?- spytał.

-Eeem... No tak tego nie przemyślałam.- wyznałam. 

- Mam pomysł! - powiedział po czym złapał mnie za rękę, skupił się tak jak radziłam oraz zamknął oczy. Spojrzałam na nasze splecione ręce, a moje serce zaczęło szybciej bić. Od kiedy tylko poznałam tego anioła od razu wpadł mi w oko. 

Po chwili pojawiło się specjalne lustro przez które przeszliśmy. Byliśmy już na miejscu. 

Moim oczom ukazało się mnóstwo drzew. Jakieś kolorowe budki z parasolami. Moje nozdrza wypełniły zapachy, które pierwszy raz w swoim życiu czułam. 

- To hot dogi. Idziemy?- zaproponował

-Słucham? - spytałam zaskoczona nazwą jaką wypowiedział.

-Spokojnie. To jest taka bułka, a w środku niej parówka. Do tego możesz wziąć ketchup. - śmiał się. 

-Przestań- poprosiłam. 

-Wiesz co? Jak na córkę tego diabła jesteś w porządku. - wyznał.

- Nie oceniaj książki po okładce. Nie jestem jak oni. - powiedziałam. 

- Wiesz. W ludzkiej szkole na matematyce jest takie przysłowie... dwa minusy dają plus ;) -pocieszał mnie szarmancko się uśmiechając. To jak? Kupujemy hot dogi? - zaproponował. 

-W porządku. Zawsze fajnie spróbować coś nowego. - stwierdziłam.


Bardzo dobrze mijał nam czas w świecie ludzi. Za dobrze. Prawie spóźniliśmy się na zajęcia w szkole ,,Andem". Została tak nazwa na cześć pogodzenia Aniołów z Demonami. Chociaż jak już mówiłam nie zawsze między nami jest ok. 

-Jesteś wreszcie Ana - przywitała mnie Rose.

-Wybacz najlepsza przyjaciółko. Później obiecuję, że się wytłumaczę- powiedziałam wystawiając w jej stronę najmniejszy paluszek. 


Ro spojrzała tylko na mnie i zapieczętowała obietnicę. 

Na zajęciach uczyliśmy się jak odczytywać aurę innych osób. Nauczyciel wybrał Henriego. 


-Odwróć się tyłem do klasy. - poprosił profesor. A Wy się pozamieniajcie - powiedział do nas. 


-Powiedz proszę gdzie stoi Anastazja. 


Chłopak skupił się. Nie było to dla niego zbyt trudne, ponieważ stworzyliśmym między sobą relację. I wtedy też poczuł zapach truskawki i palonego na maksa słońca. 


-Pierwszy rząd, 3 z prawej. - odpowiedział. 

-Dobrze. Możesz wrócić do reszty. -odezwał się mężczyzna. 

Wstęp.

 Witajcie kochani. Przepraszam za tak długą nieobecność. Po prostu w ostatnim czasie muszę pozałatwiać wiele spraw. (Gdyby ode mnie to zależało zrobiłabym to w jeden dzień. Ale niestety nie mogę nic na to poradzić. 


Zapraszam na nowe opowiadanie! 


Czy wszyscy musimy kroczyć drogą jaką wybrali dla nas rodzice? Jeżeli nie to czy zaakceptują to? Pogodzą się z faktem, że mamy własny cel w życiu? A może znienawidzą za brak posłuszeństwa i nie spełnienie ich aspiracji? 

niedziela, 27 września 2020

Epilog + Niepsodzianka

 Trey po miłym wieczorze wrócił do Wampi świata oraz przyszedł przygotować pokaz do kolejnego spotkania z nowymi wampirami.  Tam też usłyszał o planach Tradycyjnych Wampirów. Rozmawiali o przeprowadzeniu ataku na ludziach. Mają też być bezwzględni. Mówiąc inaczej każdego człowieka, którego napotkają muszą ugryźć. Kiedy ich narady się zakończyły wszyscy opuścili salę. Nauczyciel pędem biegł do domu. 

- Nie uwierzysz co wymyślił ten Dreyk.  Chce poprowadzić Wampiciamajdy do ataku na ludzi. - rzekł. 

-Trzeba ich powstrzymać. - powiedział. 

-Tylko jak? - spytał. 

- Mam jeden taki jeden numer. Ale muszę być ostrożny. -wyznał aptekarz po czym wyciągnął telefon. 

Wstukał odpowiedni numer i nacisnął na zieloną słuchawkę. W tym samym czasie Trey poszedł szukać Liliany. Kiedy znalazł dziewczynę opowiedział jej całą historię. 

- Nie martw się. Powstrzymamy ich. I nikogo nie ugryzą.  - przyrzekła. 

-Ale ich jest tysiące.-  rzekł .

-Damy radę. Poinformuję Lucię.  A Ty może sprowadź inne posiłki. Nie wiem... Waszych kumpli. Im nas więcej tym lepiej- zarządziła Lil. 


****

W tym samym czasie u Taylera.  

-Dzień dobry. Czy rozmawiam z Panną Van Helsing? 

-Przy telefonie. - powiedziała Łowczyni Wampirów. 

-Jutro do świata ludzi przybędą wampiry. Będą gryźć bez opamiętania. - zdradził plan Wampi tradycjonalistów. 

-Połowa przed akcją.  Reszta po niej- rzekła Melinda. 


**** 

Liliana po otrzymanej wiadomości wyszła z chwilowego miejsca zamieszkania, zamykając je i od razu popędziła ku wyjściu do świata śmiertelnych. Wróciła do domu. 


-Posłuchajcie.  Jutro nie wychodźcie z domu dopóki wszystko się nie uciszy.  -ostrzegła rodzinę. 

-Ale co ma się uciszyć?- spytał Johnny.

-Jutro na ulicę wyjdą wampiry. Będą gryzły kogo tylko napotkają.  - wtrąciła Lucia. 

-Więc już wiesz. To dobrze- zabrała głos Lil. 

-Wróciłaś? - ucieszyła się Lu. 

-Tylko na wojnę z tymi półgłówkami. Później wracam na dół. - odpowiedziała.

- Jak tam jest? - pytali najbliżsi. 

-W sumie tak jak tu. Tylko trochę ciemnej. Są knajpki,  bary,  sklepy, gabinety kosmetyczne, salony fryzjerskie. I dużo, dużo innych - wymieniały obie siostry. 


****Rano. 


-Myślałam, że dacie innym pospać. - odezwała się Liliana. 

-Co to za jedna? - rzekł Dreyk.  

-Podejdźcie bliżej, a się przekonacie. - uśmiechnęła się. 

Przeciwnicy nie wzięli dziewczyn za trudne przeciwniczki. Dlatego też przepłacili to życiem. 

-No proszę. Wampirzyce robią za mnie robotę- rzekła Melinda van Helsing. 

-Chcesz możemy połączyć siły.- zaproponowała Lil.

-Dzięki. Ale widzisz... Nie współpracuję z wampirami. -odpowiedziała chłodno atakując Lilianę.  

-Pięknie. Niedosyć, że wredna, zimna suka mnie atakuje to jeszcze mam zgraję wampirów na karku. - powiedziała. 

-Ej Ty! - krzyknęła Luc. 

- Ja? -odwróciła się Łowczyni. 

- Tak Ty. - potwierdziła po czym zdzieliła kobietę swoją tarczą.  

Liliana związała Pannę Helsing. Po czym obie oczyszczały tak dobrze znane im ulice LA. 

- To już wszyscy. Oooo.  Kogo ja widzę. Spóźniliście się. - rzekła Lil. 

- Nie czas na kłótnie. Musimy coś zrobić z tą wariatką .  - stwierdziła Lu.  

-Jaką wariatką?- zapytał Trey. 

-Taką która rzuciła się na mnie- sprecyzowała  Liliana. 

-Tay.  Wezwałeś Mel? Naprawdę?! Oszalałeś?!!-karcił brata. 

-Sorry. Ale wiesz przecież, że nic nam nie zrobi. -stwierdził Taylor. 

-Nam nie. Ale im tak. Dobra. Ukryjcie się, a my dokończymy.  - poprosił Trey. 

 

Tak też zrobili. A, że bracia byli synami Hrabiego Draculi to nauczyli się kilku sztuczek więcej niż przeciętny wampir, który posiada jedną moc. Wyczyścili wciąż związanej kobiecie pamięć, rozwiązali ją i odeszli. 

-Ach ta Lili.  Nie zostawiła nam żadnego Wampi głupka.  Chociaż mogę się przygotować do randki. - myślał. 

Po czym wyszedł z domu. Kupił sztuczne kwiaty (bo prawdziwe więdną gdy dotknie ich wampir), pudełko Wampi czekoladek i ruszył w stronę zakładu pracy Wampirzycy, która nie dawała spokoju jego myślom i sercu. 

-Znowu Ty? Czego chcesz? - spytała zniechęcona.  

-Proszę to dla Ciebie. Ale najpierw zamienię kilka słów z Twoim szefem. Pardon- odważył się. 

Po rozmowie wrócił wraz z właścicielem salonu fryzjerskiego, który oznajmił, że Lil ma wolne. 

-Używasz pamięć to już wiem. Może jeszcze hipnotyzujesz?- wypaliła. 

-Chciałbym. Tak to już byś była moją dziewczyną. Cóż mogę spróbować. - odpowiedział rozbawiony. 

- Uprzedzam, że nie będzie to łatwe. - spojrzała wprost na wampira. 

-Zaryzykuję- powiedział uśmiechając się.  Dasz się zaprosić na kolację? - spytał po chwili. 

-Jeżeli nie będziesz mnie całował jak ostatnio to tak.- rzekła. 

-Dobra. Usta będę trzymał przy sobie. Ale uprzedzam, że dama zaczniesz ich pragnąć. - powiedział pewny swego. 

-Wiesz... już ich pragnę- podpuszczała Tay'a.  

-Naprawdę? - nie dowierzał. 

-Nie. - powiedziała szczerze.  

-Słuchaj. Skoro podjęłaś decyzję by przenieść się tutaj... może zamieszkałabyś z nami? Będziesz miała blisko do pracy. - spytał.

-Wiesz... Mam bardzo blisko do pracy. W końcu mieszkam na zapleczu- zastanawiała się

Pół roku później obie wampirzyce zamieszkały na stałe w Wampi świecie. Wciąż odwiedzały rodzinę.  Swoim rodzicom przedstawiły Taylora i Treya. Oczywiście nie obeszło się bez męskich rozmów.  Johnny i Ronald znaleźli sobie dziewczyny. Po roku wyprowadzili się na studia. Założyli rodziny. Co do dziewczyn minęły 2 lata od bitwy z tradycyjnymi wampirami.  Lucia i Liliana były już mężatkami i spodziewały się dzieci. Taylor i Trey dbali o swoje piękne żony oraz dzieci. Kilka dni przed porodem pary postanowiły zamieszkać w świecie śmiertelnych. Nadszedł czas narodzin.  Obie wampirzyce urodziny bliźnięta. Dzieci chowały się bardzo dobrze. Wieczne nastolatki nie chciały im zabierać wszystkich przyjemności, które mieli śmiertelnicy. Co do samych świeżo upieczonych rodziców żyli wiecznie i szczęśliwie. 

Koniec



Wiem, że co jakiś czas dedykowałam komuś rozdziały.  Ale koniec końców wypadałoby podziękować wszystkim. 

Dziękuję:

1. Wam moi drodzy czytelnicy Ci ujawni i Ci potajemni. 

2. Tobie fanko numer 1 za cierpliwość,  wierność, że dawałaś mi motywację i zawsze pomagałaś.  

3. Przyjacielowi T za doradzanie w sprawach pisania, motywowanie do dalszej pracy i przede wszystkim za wsparcie.

4. Przyjacielowi N za pomoc w ciężkich chwilach, wkład w pisanie I wielkie wsparcie. 

Rozdział 29

-Zaczekaj.  Eeeeh. Chyba ją wystraszyłem.  No nic. Następnym razem z nią porozmawiam.  - obiecał po czym wrócił prosto do domu. 
- Miałeś rację.  Śliczne te bliźniaczki.  Ale doszedłem do wniosku, że się nas boją.  Lucia uciekła gdy tylko połączyła fakty z naszym nazwiskiem. 
-Miałeś na nie uważać i trzymać się od nich z daleka!- podniósł głos. 
-Daj spokój. Nie wyglądają na niebezpieczne. - stwierdził. 
-Lucia może nie jest. Ale Liliana tak. Chociaż jakby tak dłużej o tym pomyśleć... mówiła coś złego na naszego ojca. Że je porwał. I magazynował krew Lili. Jeżeli to prawda chociaż nie do końca w to wierzę... To powinny tu być worki z jej krwią. Trochę czasu z nią spędziłem i zdążyłem poznać jej zapach. - powiedział. Więc szukajmy- dodał. 

Zaczęli przeszukiwać dom.  Zajrzeli we wszystkie kąty. 
-I nic. Więc kłamała. - stwierdził aptekarz. 
- No nie wiem. Słyszałem różne plotki o ojcu i tym jak traktował naszą mamę.  Podobnież był bawidamkiem i zdradzał ją na lewo i prawo. Biedna mama. - rzekł. Dlatego uważam, że obraz naszej rodziny do tego szczęśliwej może coś ukrywać. - wyciągnął wnioski. 
- Nie zaszkodzi sprawdzić. - przyznał po czym wziął nóż i rozciął obraz.  W środku było to czego szukali. Multum worków z krwią. 
Taylor otworzył jeden z nich i zaczął pochłaniać zapach zawartości znaleziska. 
-Cholera! Wszystko się zgadza. Nie znaliśmy własnego ojca. Zginął bo chciał je skrzywdzić. Jeszcze bez ich zgody... je zmienił. A ja chciałem... - dopadły go wyrzuty sumienia. Muszę znaleźć Lilianę i ją przeprosić. -dodał. 
-Idę z Tobą. 
I poszli. 

Nieświadoma spotkania z wampi braćmi, Lil przechadzała się po okolicy. Myślała o tym by tu zostać na dłużej. Dlatego też wchodziła do każdego zakładu pytając o pracę. Nie miała jednak doświadczenia.  Przecież dopiero co stała się wampirzycą, nawet nie skończyła szkoły. Dopiero w salonie fryzjerskim dopisało jej szczęście. Zaczęła od razu. Wtem do zakładu przyszła Lucia. 
-Tu jesteś. Liliano. Przepraszam. Ja nie chcę się z Tobą kłócić, ale nie umiałam inaczej. Wiesz przecież, że zawsze mogłam liczyć na rodziców. - żałowała Luc. 
-W porządku. Wybaczam. Ale nie chcę wrócić do domu. Zacznę życie tutaj. W Wampi świecie. - wyznała. A teraz przepraszam mam klienta. - dodała słysząc dźwięk informujący o nowoprzybyłym. 
-Wiedziałem. Twój zapach jest intensywny. I nie da się go pomylić - powiedział Taylor. 
- Och. Przyszedłeś do obcięcia?- spytała. 
- Nie do Ciebie. Możemy wyjść i porozmawiać? -poprosił. 
- Nie. Muszę pracować. - odmówiła. 
- Przecież nikogo nie ma. - rozejrzał się po salonie. 

Korzystając z okazji iż Liliana miała rękawiczki objął ją w pasie i kierował się mu wyjściu. 
- Puść mnie dupku! - zaczęła się wyrywać. 
-Uspokój się albo będę musiał użyć siły. - ostrzegł. 
- Jak ostatnio? - spytała wkurzona. 

Lucia widząc całe zajście wyszła. Gdy tylko Tay postawił wampirzycę na podłożu, Lu stanęła między nimi. W tej także chwili uaktywniła się jej moc. Znała swoją siostrę. Mimo, że Lil udawała twardą Luc wiedziała, że nie ufa Tayowi. Dlatego gdy wyczuła zagrożenie zadziałał instynkt i wampirza moc. Mimo, że Taylor nie zaatakował I tak dostał z tarczy ochronnej drugiej wampirzycy. 

-Lepiej trzymaj się od niej z daleka, zrozumiałeś?- podchodziła bliżej braci, sprawiając im tym samym niezłe lanie. 
-Dobra. Przestań. Chciałem z nią tylko pogadać. - przyznał. 
-Kiedy ja nic nie robię. - powiedziala oburzona. 
-Poczułaś zagrożenie i aktywowałaś swoją moc. - wyjaśnił. 
-Naprawdę? Mam moc? - spytała. 
- Tak. I to też wcale niezbyt bezpieczną- rzekł Trey. 

Lucia uspokajając się zostawiła swoją siostrę sam na sam z Taylorem.
- Hej. Zaczekaj. -pobiegł za nią Wampi nauczyciel. 
-J...ja chciałem Cię przeprosić. Kiedy mój brat wrócił i powiedział,  że Lucy wystraszyła się gdy usłyszała, że Trey ma na nazwisko Dracula  coś mnie tchnęło i zaczęliśmy szukać Twojej krwi. Miałaś rację.  Nie znałem swojego ojca. Ile musiałaś przez niego wycierpieć.  Przepraszam za to, że chciałem Cię... 
-Zabić? Spoko .  Nie byłeś pierwszy- przerwała aptekarzowi. 
-Że co? - spytał. 
-Nic. Jeśli to wszystko pozwól,  że wrócę do pracy.-  rzekła. 
- Nie. To jeszcze nie wszystko. - nie pozwolił odejść wampirzycy. 

Zrobił krok w jej stronę. Objął w pasie patrząc prosto w jej oczy. 
-Jesteś śliczn...- zaczął. 
-Wiesz co. Daruj sobie i idź już. A wcześniej puść mnie. - zażądała. 
-Boisz się mnie? - spytał. 
-Chciałbyś. - warknęła. 
- To o co chodzi? Zaraz się dowiemy. - powiedział po czym delikatnie zatopił swoje kły jej szyi. 
- To niedorzeczne. Jesteś wampirzycą! Poza tym on nie żyje.- śmiał się.  
- Jak śmiesz mnie gryźć do tego patrzeć co mną kieruje?!- krzyknęła.  
-Jeśli czegoś pragnę to dostaję. - wyszeptał prosto do jej ucha. 
-Dupek! - wyswobodziła się z jego uścisku i weszła do swojej pracy,zostawiając to zupełnie samego. 
-Jest świetna. I ten charakterek- myślał. 


**** 
W tym samym czasie u Lucii:

-Opowiesz coś o sobie? - zagadał Trey.
-Co chciałbyś wiedzieć? 
-Najlepiej wszystko. Ale wcześniej chodźmy na kolację. Strasznie zgłodniałem. A znam świetną Wampi knajpę- zapraszał.  
-W porządku, zgadzam się. Jestem Lucia. Urodziłam się w Hiszpanii tak samo jak reszta mojego można powiedzieć rodzeństwa.  Do tego 
przerwaliśmy wesele rodziców. Chyba tyle. - wyznała. 
-Można powiedzieć? - dopytywał.  
-Po prostu moi rodzice i Liliany to bliźnięta.  Dlatego wyglądamy identycznie.  
-Wybacz, że pytam. W Twoich cudnych szafirowych oczach widzę smutek. Co się stało? - spytał. 
-Eeehm... Wasz ojciec. Popsuł nam biwak. I zabił chłopaków, których kochałyśmy. - odpowiedziała powstrzymując płacz.
-Przykro mi. Ale przecież nie możecie być przez wieczność same.  Tym bardziej ze śmiertelnikiem.  Jesteś śliczna i... wpadłaś mi w oko, nie będę kłamał.- przyznał po czym przytulił smutną Lu.  

Jeszcze długo rozmawiali. Po kolacji poszli na spacer po czym jak dżentelmena przystało odprowadził Lucię pod same drzwi. Na dobranoc pocałował wampirzycę w czoło.  


****
 Zajrzyjmy do Liliany:

Po ostatnim kliencie zamknęła zakład. Jej pracodawca pozwolił by została dopóki nie znajdzie lokum. Usiadła na miękkiej sofie. Wyjęła z kieszeni telefon. Wpatrywała się w zdjęcie, na którym była z Dannym.  
-Nawet nie wiesz jak tęsknię za Tobą. - powiedziala po czym zaczęła płakać. Chwilę tą przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Odebrała I zaraz zmaterializował się przed nią nie kto inny jak Taylor. 
-Witaj piękna. - przywitał się.
-Idź sobie. Nie mam ochoty na kłótnie z Tobą- grzecznie poprosiła.  
-Oj moja Lili, Lili. Kiedy Ty o nim zapomnisz? - spytał patrząc na telefon dziewczyny. 
- Nie jestem Twoja. Poza tym mam na imię Liliana. - poprawiła wampira. 
-Uwielbiam jak się na mnie złościsz. - przytulił obiekt swoich westchnień od tytuł po czym zaczął całować ją po szyi. 
-Przestań. Moje serce jest zajęte. - broniła się przed dalszą czułością że strony Tay'a.  
-Daj spokój. On NIE żyje, a ja jestem obok. - stwierdził czym tylko doprowadził fryzjerkę do płaczu. - P... Przepraszam. Nie chciałem Tobie sprawić przykrości- przeprosił.  Po prostu spodobałaś mi się już od samego początku.  Ale później gdy wyszła cała ta sytuacja z naszym ojcem... musiałem się opamiętać. Chyba rozumiesz, prawda?- spytał.
- Tak. Ale proszę. Uszanuj to co czuję.  - spojrzała mu prosto w oczy. 

Ten jednak nie mógł się powstrzymać i pocałował Lil.  
Zaczęła się szarpać. Rękoma uderzała w jego tors. A gdy wreszcie udało się jej wyrwać, uderzyła Taylora z liścia.  
-Wynoś się!! - wyrzuciła wampira zamykając za nim drzwi. Następnie osunęła się na podłogę. Mimo tego co czuła,  nie potrafiła zapomnieć o tym namiętnym pocałunku. Nie. Dosyć Lil.  Weź się w garść.  Nie może Ci się podobać . To syn Twojego wroga . - mówiła dotykając ręką swoich ust. - dodała bijąc się z myślami. 

sobota, 26 września 2020

Rozdział 28

Dedykuję ten rozdział mojej fance nr. 1. Bez Ciebie nie powstałby ten rozdział. 

Dziękuję!! ❤❤❤❤


W Wampi świecie:
-Cześć Bro.- przywitał się Trey. 
-Witaj. Mam dla Ciebie nowiny. Kto wie może nawet odmienią nasze życie. Wyobraź sobie, że poznałem dwie nowiutkougryzione wampirzyce. Do tego wyglądają identycznie. Są śliczne. -opowiadał aptekarz. 
- To co my tu jeszcze robimy stary?- spytał. 
- No ja pracuję.  Poza tym już się z nimi widziałem. Uważam też, że coś w ich życiu uległo zmianie. W sumie nie każdy z dnia na dzień staje się wampirem. - rozmyślał na głos. 
- To nie fair. Zawsze musisz pierwszy poznawać ciekawe osobistości- zazdrościł bratu Trey. 

**** 
Tymczasem na górze. 
Służąca rodziny królewskiej przygotowywała wraz z Allison ostatnie pożegnanie dla swoich synów. W domu panowała smętna atmosfera. Wszyscy udali się do Kościoła. Liliana i Lucia przeżywały to najbardziej. Biły się z myślami. Co miały powiedzieć? Bardzo nam przykro ale na biwaku w nocy zaatakował nas Hrabia Dracula. Wyssał z Oliviera i Danniego całą krew a nas zmienił w wampirzyce? Nie! Po 1 dlatego, że nikt by nie uwierzył i zabrali nas  do szpitala psychiatrycznego. A po drugie nie możemy powiedzieć, że nasze życie totalnie uległo zmianie o 360°. 
Jedyne co wtedy mogły robić to po prostu płakać. Nie. Nawet tego nie mogły bo przecież jak płakały to nie leciały im łzy. 
Po mszy nadszedł czas na pochowanie zmarłych rodzina wspierała swoją kochaną gosposię. 
-Dlaczego to się stało? Miałam tyle planów co do nas. Dopiero co otworzyłam oczy, a tak szybko Cię straciłam- myślały obie. 
Po całej ceremonii wieczne nastolatki tak jak i mama zmarłych nie chciały odejść od grobu. Luke i Landon przekonali w końcu kobiety by wrócić do domu.

****
Tydzień później. Mieszkańcy co prawda wciąż byli smutni, jednak próbowali wrócić do normalności. Po szkole Johnny, Liliana, Lucia i Ronald wrócili ze szkoły. Trafili prosto na obiad. Dziewczęta z wiadomych względów nie tknęły jedzenia. 
-Skarbie. Proszę. Zjedz. Nie możesz się głodzić.- prosiła zmartwiona Allison. 
-Lucio.  Proszę Cię o to samo- dołączyła z prośbą Ambar. 
-Mamo i ciociu. Nie jesteśmy głodne- zabrała głos Lil.  
-Prosimy Was. Zobaczcie jakie jesteście blade. -wciąż nie dawały za wygraną.  
{Zajmij wszystkich czymś a ja z naszego jedzenia zrobię proch}- poprosiła Liliana swoją siostrę poprzez wampirze myśli. 
-Zadali nam trudną pracę domową.  Czy możemy na chwilę opuścić obiad i pomożecie mi?- poprosiła Lucia. 
Mimo zdziwienia wszyscy odeszli od stołu. Lil zdjęła rękawiczkę z lewej ręki i wykonała powierzone jej zadanie po czym sprzątnęła pył z talerza swojej kuzynki i ze swojego. W tym czasie reszta rodziny wróciła do stołu. Obiad minął dość szybko. Obie wampirzyce posprzątały i wróciły do pokoju. 
-Powiedzmy im. Na pewno nam uwierzą. - zaczęła rozmowę Lu.  
- Nie pamiętasz co było jak miałyśmy 6 lat? Nie wierzyli mi, że widziałam czerwone oczy. Nie ma mowy. - odmówiła Lil.  
- To wolisz kłamać całe życie? Albo co gorsza stracimy nad sobą kontrolę i wszystkich zabijemy?- postawiła na swoim. 
-Lucio.  Wiesz, że bardzo bym chciała o wszystkim powiedzieć. Ale wiem też, że nam nie uwierzą- próbowała dotrzeć do siostry. 

-Rób co chcesz. Ja nigdy nie miałam tajemnic przed swoją rodziną.  - wyznała po czym wyszła.

-Och. Nie mogę w to uwierzyć. Oby tylko uwierzyli.

****

W tym samym czasie w sypialni Ambar i Landona.

- Mamo, tato mogę wejść? -spytała niepewnie Lucia.

- Tak córciu.  Mamo a pójdziesz po Ronalda? Mam Wam coś bardzo ważnego do powiedzenia. - poprosiła nastolatka. 

-Dobrze. To zaraz jesteśmy. - powiedziała po czym wyszła.

Za chwilę była cała rodzina.

-Co chciałabyś nam powiedzieć skarbie? - dopytywała była modelka.

-B..bo ja...- zaczęła. Ja nie byłam z Wami do końca szczera. Ale proszę. Dajcie mi dokończyć i uwierzcie mi, proszę- błagała.

-Dobrze. Ale co się stało? - dopytywał przestraszony Landon.

-Wtedy na naszym małym obozie zostaliśmy zaatakowani.  Pamiętacie to co mówiła Liliana o czerwonych oczach? Miała rację. Obserwował nas Hrabia Dracula. Później obie zostałyśmy porwane.  Lil bała się o nasze życie. Dlatego poszła z tym potworem na układ. Zostanie tam... jeśli ja wrócę cała do domu. To on zabił Oliviera i Danna- mówiła łamiącym się głosem. Później ugryzł nas. Obudziłyśmy się w jego zamku. Kazał nam napić się jego krwi. Później nie wiemy co się stało... ale chyba nas zabił. A teraz jesteśmy przez to wampirzycami.

Patrzyli z uwagą na nastolatkę.  Widzieli, że jest całkowicie szczera chociaż trudno w to uwierzyć.

-Gdzie on jest? Jak to dopadnę w swoje ręce- zaczął wygrażać brat bliźniak Króla.

-On... Nie żyje. Liliana jest dużo bardziej odważniejsza ode mnie. W naszej obronie przebiła go kołkiem.  Trafiła w samo serce. A później chcąc pozbyć się jego ciała... dotknęła tego potwora i pach. Został z niego proch. Dlatego ma te rękawiczki. To jej moc. - wyznała.  Wierzycie mi, prawda?- spytała z nadzieją.

- Nigdy nas nie okłamałaś. I chociaż to nierealne... jesteś tak poruszona, że nie mamy innego wyjścia.- rzekła cała 3.

- Mam jeszcze prośbę. Porozmawiajcie o tym z Ciocią i Wujkiem. Nie wiem dlaczego ale gdyby Liliana z nimi usiadła tak jak my do tej rozmowy, na pewno by nie uwierzyli. - poprosiła Lucia.

-Dobrze. Postaramy się. - obiecała Ambar.

****

Gdy tylko Lu wyszła z pokoju, Lil wyleciała przez okno. Była tak zła na siostrę, że postanowiła niezauważona przez nikogo z rodziny się przejść.  Gdy tak chodziła bez celu chcąc uspokoić skołatane nerwy ktoś przyglądał się wampirzycy. Korzystając z nowych funkcji wyczuła obecność nieprzyjaciela. Dlatego też postanowiła chodzić z gołymi rękoma. Kiedy poczuła nóż przy gardle, po prostu dotknęła napastnika pozostawiając z niego tylko pył. 

-T...to niemożliwe. Ale zaraz. Jeżeli to jej moc to... ona ma związek ze śmiercią naszego ojca- myślał Taylor. Nie wierzę.  Miałem ją za taką...yyyh- denerwował się po czym wrócił do Wampi świata. 
-I jak randka z nową wampirzycą? - spytał Trey.
-Nijak.  I lepiej żebyśmy sobie je odpuścili.  Są niebezpieczne- wysyczał Tay. 

Po pracy wrócił na górę. Nie myślał za wiele, tym bardziej czysto, dlatego też wymyślił plan zemsty. Obserwował Lilianę. Gdy była sama rzucił się na młodą wampirzycę blokując jej dłonie. 

-Zostaw mnie. Ostrzegam jestem niebezpieczna! - ostrzegała. 
-Nic tym nie wskórasz morderczynio. - rzekł. Jakieś ostatnie słowa wampirzyco zanim Cię zakołkuję? - dodał.
- Tak. Tylko na tylę Cię stać? - spytała po czym zaczęła się wyrywać tak naprawdę badając ciało napastnika tylko po to by kopnąć go w klejnoty. Zrobiła to po to by się wyswobodzić.
- Widzę,  że lubisz ostro pogrywać. - powiedział. 
-Ja ostro pogrywam? Lecz się. To Ty mnie zaatakowałeś za nic. O ironio... jesteś farmaceutą i masz problemy z głową- podsumowała.
-Zabiłaś mi ojca. To nazywasz nic?! - wykrzyczał. 
-Że co? Cz...czekaj. Jesteś synem tego popaprańca?- spytała niedowierzając. 
-Wyrażaj się. To był mój ojciec.- upomniał Lilianę. 
- To już wszystko jasne. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jesteś tak samo szalony jak i on. Nie masz pojęcia co robił. - rzekła. 
- Tak to może mnie oświecisz?!!- wydarł się tracąc cierpliwość.
- Dobrze więc. Gdy miałyśmy z Lucy 6 lat porwał nas. Wcześniej jeszcze mnie straszył... mówiłam rodzicom ale mi nie uwierzyli. Wracając do sedna sprawy.  Porwał nas. Poszedł ze mną na układ. Zostanę z nim, a on puści Lu. Przez długie 2 lata więził mnie i zabierał z mojego organizmu krew jako zapas. I to wcale nie mało. Zadowolony?- opowiedziała całą nieznaną Taylerowi historię. 

Korzystając z zamyślenia wampira, księżniczka wróciła do domu. 
-Tępak jeden - mówiła wkurzona. Co on sobie uważa? Ten potwór zrobił mi z życia piekło, a jego synalek chce jeszcze mnie zabić. Wspaniała rodzinka- podsumowała.

****
W tym samym czasie Lucia wróciła do pokoju, a jej rodzice przyszli do swojego rodzeństwa. 
-Możemy wejść? -spytała Ambar. 
-Jasne. Coś się stało? Nie macie za ciekawych min. - zauważyła Allison. 
- Tak. Chodzi o Lilianę. Lepiej usiądźcie bo to co mamy Wam do powiedzenia jest... szokujące. - poinformowała. 
-Wasza córka... jej życie uległo zmianie- zaczął Landon. 
-Lucy opowiedziała nam co tak naprawdę miało miejsce na biwaku. Dzieci zostały zaatakowane przez wampira. To właśnie on zabił chłopców i znowu porwał nasze córki. A później przekształcił je w wampiry. - opowiedziała Ambar. 
- W...Wampiry? Przecież one nie istnieją. - zdziwiła się Ally. 
-Jednak tak. Jeżeli macie jakieś wątpliwości porozmawiajcie z Lil. - zaproponowała modelka po czym opuścili sypialnię rodzeństwa. 
-Liliana!- poprosił córkę Luke. 
-Co?! P... przepraszam tato. Jestem trochę zła. - wyjaśniła stając w drzwiach. 
- Czy to prawda, że jesteś wampirzycą? - spytali obydwoje. 
- Tak nagle Was to obchodzi? Jeśli musicie już wiedzieć to tak. Tylko nie rozumiem po co Wam to wiadomości. Przecież i tak nigdy mi nie wierzyliście - mówiła brutalną prawdę prosto w oczy rodzicom. 
- Nie traktuj nas tak młoda damo. - upomniała Królowa. 
-Opowiesz jak to było? - poprosił Luke. 
-Jeśli już tak musicie wiedzieć... Pamiętacie ten wieczór gdy wybiegłam z łazienki jak poparzona? Mówiłam wtedy, że widziałam czerwone oczy.  To był właśnie mój stwórca.  Hrabia Dracula.  Bałam się go,  jednak to Was nie obchodziło.  A dlaczego? Bo nie uwierzyliście mi, że coś takiego miało miejsce. Dlatego też co się dziwić, że później doszłodo porwania? Martwiłam się o Lu. Ten gnojek to zauważył i zaproponował układ. Zostanę, A wtedy Luc będzie bezpieczna. I tak oto zaginęłam na 2 lata. Codziennie okradana z krwi. Traktował mnie jak swój zapas na wieki. Przez niego prawie umarłam. Aż w końcu uciekłam. Myślałam tylko o tym by być bezpieczna w domu z rodziną.  Ale nikt z Was mi nie uwierzył.  - opowiadała w skupieniu. 
-Dziecko tak mi przykro. - zaczęła Allison.
- Nie jestem dzieckiem!! - warknęła wysuwając kły. 
-Liliano zachowuj się- zwrócił uwagę córce Król. 
-Możecie już wyjść. Chyba znacie drogę, prawda?- upewniła się. 
- Nie zachowuj się... 
-Chodź skarbie. Chyba wszyscy musimy ochłonąć- przerwała mężowi Królowa. 
-Lil. Co się stało? - zagadała Lucia.
- Nie rozmawiam z Tobą. Musiałaś wszystko powiedzieć rodzicom? - spytała po czym podeszła do okna i przez nie wyleciała. 

Jednak zaraz znowu było dane im się spotkać na wampirzych lekcjach. Mimo, że Lucia usiadła w jednej ławce z siostrą nie zamieniły ze sobą ani słowa. Na dodatek jak się okazało nauczycielem w szkole wampirów okazał się Trey. Od razu zwrócił uwagę na bliźniaczki. 
To pewnie one. Nie wyglądają na takie groźne jak mówił Taylor. -myślał. 
- Dobrze. Witajcie. Nazywam się Trey Dracula. Będę Was uczył wampirzego przystosowania... Jakieś pytania? - przełamał pierwsze lody. No dobrze. To może zaczniemy od zasad. 
Po pierwsze: Odkąd są mikstury nie gryziemy śmiertelników. 
Po drugie: Jeżeli chcemy dopuścić się tego czynu musimy mieć zgodę tej osoby. 
Po trzecie: Jeżeli złamiemy dwie pierwsze zasady Wampi sąd ma prawo nas sądzić. A oni nie są łagodni. 
Po czwarte: Zabrania się używania mocy w Świecie Śmiertelników.  Pytania? - rozglądał się. 
Liliana podniosła rękę. 
-Proszę Panno...
-Liliano.  Czy jeżeli ktoś ma moc, której nie da zakamuflować? -spytała. 
-Co masz na myśli? - dopytywał.  
-Ma ktoś coś co jest mało przydatne? - zapytała.  
Dostała jakiś mało znaczący przedmiot. 
- Mam na myśli to. - powiedziala demonstrując swoją moc. 
-Cóż. Staraj się nie zdejmować rękawiczek.  Chyba, że w konieczności samoobrony. 
Tak jak z Twoim impulsywnym bratem?- tą informację zachowała dla siebie.  
Po skończonych zajęciach Liliana wyszła chcąc lepiej poznać swoje nowe życi. Lucia za to wciąż siedziała w ławce martwiąc się pierwszą do tego tak poważną kłótnią z kuzynką.  
-Wszystko w porządku? - zapytał z ciekawości i troski Trey. 
-Hm? T...tak. Eeeehm...nie. Przed tym życiem miałam dobry kontakt z rodzicami. I powiedziałam im prawdę. Lil się na mnie śmiertelnie obraziła. Bo gdy byłyśmy małe ktoś bardzo ją wystraszył.  Nie mówiła kto. Wiem tylko, że miał czerwone oczy. Ale nikt jej w to nie uwierzył.  A później to porwanie, którego nawet nie pamiętam. Ale rzeczywiście nie było jej przez kolejne 2 lata. Zastanawiałam się gdzie była. I gdy zostałam wampirzycą wszystko stało się jasne. To przez Hrabiego to wszystko. Zepsuł jej dzieciństwo.  I nam życie-opowiadała zanosząc się płaczem.  
-Przykro mi. - powiedział po czym usiadł obok i przytulił rozpaczającą.  
-Chwila. Przedstawiłeś się jako Dracula- oprzytomniała po czym odsunęła od mężczyzny. Ekspresowo spakowała rzeczy i wyleciała jakby się paliło.

piątek, 25 września 2020

Rozdział 27

 -Lepiej wracajmy do domu. Nie mamy tu już czego szukać. - rzekła niewzruszona Liliana. 

-Zwariowałaś?! I tak go tu zostawimy? - spytała Lucia pokazując na zmarłego wampira. 

-Dobra. Ale jak zamierzasz to zrobić? Nie spalimy zamku bo ktoś może tu być. A on jest za ciężki by wyrzucić gdzieś jego ciało. - odpowiedziała Lil.  

- Nie wiem no. - powiedziała przerażona nastolatka.  

Dziewczyna, która kilka lat wcześniej była żywicielką potwora nie mogąc wpaść na żaden lepszy pomysł chwyciła zwłoki z wciąż wbitym w serce kołkiem. W tej także chwili ich problem rozwiązał się sam gdyż ciało po prostu zamieniło się w proch. 

-I po problemie- podsumowała Lucy. 

- To teraz chodźmy stąd. Dość czasu tu spędziłam- dodała Liliana.  

Tak też zrobiły.  Kiedy tylko wróciły obie rzuciły się na lodówkę. Zaczęły jeść co popadnie. Wśród potraw były omlety, jajka na twardo na chlebie z majonezem,  quesadilla, naleśniki i galaretka truskawkowa. Jednak gdy tylko Lil dotknęła czegokolwiek z tych pyszności zostawał sam pył.  

- No świetnie. Ch...chwila. Czy to... ja zrobiłam?- spytała zdziwiona.

- Nie wiem możemy się łatwo przekonać. - powiedziała po czym w stronę siostry rzuciła telefon, z którego zaraz nic nie zostało. Tak. To Ty. -dodała. 

-Pięknie. A...ale jak? -zastanawiała się. 

- Nie wiem. Dobrze, że jednak rozwaliłaś to jedzenie.- przyznała po czym jak rażona gromem pobiegła do łazienki, z której wyszła po dłuższym czasie.  

-Co się z nami stało?! Ten potwór musiał nam coś zrobić. A co jeżeli przez niego jesteśmy... wampirzycami?- spytała zciszając głos.  

- Pamiętasz dokładnie co zrobił? - odezwała się Lucia.  

-Na polu namiotowym zaatakował nas. Pewnie znowu wysysał z naszych szyi krew... później obudziłam się w jego zamku- przypominała sobie. Co było dalej? A tak. Wysunął kły. Dalej nie wiem bo się skuliłam. Wiem tylko, że czułam dziwny przypływ gorąca, które krążyło po moim ciele. -dodała.  

-Wysunął kły i ugryzł się w przedramię. Następnie kazał nam pić swoją krew. Później chyba nas zabił. Chwilę po tym tak jak mówisz zaczęły dziać się z nami te rzeczy. - dokończyła Luc.  Poza tym jesteś mi winna telefon. -dodała. 

- Jak tylko będę mogła czegokolwiek dotknąć to Tobie oddam. - przyrzekła. 

-Dziewczyny. Co się tak wydzieracie? - spytał Ronald.

-Wybacz bracie- przeprosiły.  

-Czy możecie zerknąć na listę przykładowych dań dla mojej przyszłej restauracji. - spytał dziewczyn o zdanie, trzymając w rękach papier. Pech chciał, że zaciął się trzymaną kartką.  

Wtedy Lucii i Lilianie wyrosły kły. Zaczęły się zbliżać do nieszczęśnika.  

-Ronald. Mam prośbę. Idź do pokoju.- ppowiedziała Lil ledwo się powstrzymując.  

- Ale nie...-zaczął chłopak. 

-Już!! - krzyknęła tracąc kontrolę. 

Ron na szczęście posłuchał zdenerwowanej i wrócił do pokoju. 

- Nie uwierzysz co właśnie miało miejsce. Liliana wrzasnęła na mnie.- wyznał Johnnemu.  

-Jesteś pewna? Bywa dziwna. Ale żeby od razu krzyczeć?- upewniał się John.  


*****

W salonie: 

- Nie możemy tu zostać. Mało nie rzuciłyśmy się na Ronalda.- zaczęła Lucia. 

-Wiem. To było okropne. Co mamy robić? Rodzice nie zgodzą się na naszą wyprowadzkę.  Poza tym wyglądamy jak młode kobiety. Na dodatek już na stałę - rozważała całą sytuację.  Może sprawdzę w Internecie co i jak- dodała. 

- Nie! Niczego nie dotykaj- ostrzegła Luc. 

- No tak. Jeszcze to. - przypomniała sobie smutną rzeczywistość. 

-Ja sprawdzę. - zaoferowała Lucy.  

Tak też zrobiła. 

-Znalazłam parę rzeczy. Wampiry nie mogą jeść normalnego jedzenia.  To już wiemy... niestety boleśnie się przekonałam. - rzekła. 

Aby nie czuć pragnienia wbicia kłów w śmiertelników musimy zadzwonić pod ten numer. Jeżeli nie zadzwonimy to zero kontaktów ze światłem słonecznym. -kontynuowała po czym od razu wbiła znaleziony numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. Obie słyszały wolny sygnał. Drugi i trzeci. 

-Dzień dobry. Wampi apteka ,,Czyste kły" w czym możemy pomóc? - rzekł męski głos po drugiej stronie słuchawki. 

-Dobry wieczór. Jestem Lucia i dzwonię w takiej dziwnej sprawie... widzi Pan wraz z siostrą zostałyśmy... - 

-Zmienione w wampirzyce?- odezwał się aptekarz. 

- Tak! Proszę nam coś na to poradzić!!- prosiła zdesperowana Liliana. 

-Mogłabyś położyć telefon na stoliku? - spytał mężczyzna. 

Lucy tak też zrobiła. Po czym w salonie pojawił się ciemnowłosy wysoki chłopak. 

-Witajcie jestem Taylor. - przedstawił się. 

-Cześć jestem Lucia, a tu jest Liliana moja siostra i lepiej nie podawaj jej ręki.  Bo gdy tylko czegokolwiek dotknie zamienia to w proch.  

-Mam dla Ciebie specjalne rękawiczki Panienko Liliano. - powiedział po czym założył część ubrania nastolatce na ręce.




-I to na pewno... pomoże?- spytała niedowierzając.  

- Sama spróbuj. - zachęcił po czym podał jej rękę.  

Pełna obaw dotknęła palcem wskazującym ręki Tay'a.

-Śmiało. Widzisz, że nie stałem się kupką piasku. - namawiał Lilianę, która wreszcie się odważyła. 

-Brawo. I widzisz? Wszystko w porządku. A teraz druga sprawa. Mikstura przeciw gryzieniu. Na strychu macie 2 kartony. 3 sprawa zapraszam na kurs do Wampi świata. -instruował.  

-Wampi  świat?- powiedziały zaskoczone. 

- Tak. Chociaż niektórzy z nas żyją tutaj. - opowiadał dalej. Zajęcia dla nowych wampirów są we wtorki i piątki zawsze po północy. A wejście do naszego świata znajduje się na cmentarzu w krypcie. Dla śmiertelników jest ona niewidzialna. Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam pomogłem. A teraz przepraszam. Muszę wrócić do apteki. - pożegnał się. 

-A jak mamy sie odwdzięczyć za ocalenie naszej rodziny przed nami? - zatrzymała mężczyznę Liliana. 

-Drobiazg. - obdarzył obie nastolatki szerokim uśmiechem na twarzy. 

czwartek, 24 września 2020

Rozdział 26

 A wraz z nim i pierwszy biwak nastolatek.  

-Dobra. Śpiwory. Są- odhaczyła Liliana. 

-Ja mam kukurydzę, pianki, kanapki i moje ukochane Quesadillas. -wyliczyła Lucia. 

-Na wszelki wypadek zabiorę spray'e przeciwko owadom- dodała Lil. 

- Hej dziewczęta. Spakowane i gotowe? - przerwał rozmyślania Dann.  

- Tak. -odpowiedziały obie. 

-No to chodźmy. - rzekli. 

I tak oto ruszyli w drogę na piękną polanę, na której wokół rozciągał się las. Było też jezioro. Gdy tylko obozowicze dotarli na miejsce od razu zaczęli rozstawiać namioty. 

-Może pomogę?- zaproponował Danny.  

-Czemu nie.- przyjęła pomoc 15-latka. 

Jak tylko wszystko było dopięte na ostatni guzik młodzież poszła prosto w stronę jeziora popływać. Tam właśnie wszystko się zmieniło. Lilianie zaczął podobać się Dann, a Lucia w końcu zwróciła uwagę na Oliviera. Może po prostu bliżej poznały drugiego z braci swoich dawnych obiektów zauroczeń.

Nowy bliski przyjaciel Lil wziął ją na ręce i zaczął biec z dziewczyną przełożoną w pół przez plecy do wody, po czym wrzucił ją do niej. 

-Osz Ty! Nie daruję Tobie tego! Odpłacę Ci tym samym- odgrażała się.

-A ja wolę coś innego. - mówiąc podszedł bliżej Liliany i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.  

Chwilę oszołomiona patrzyła na chłopaka po czym odwzajemniła pocałunek. Gdy dali upust swoim uczuciom dziewczyna uśmiechnęła się i w zemście wepchnęła chłopaka do wody. 

- Nie daruję- powiedział chlapiąc ukochaną. 

-Zaplanował to?- spytała Lucia. 

- Ale co? Te dziecinne zabawy? Chyba nie. Pocałunek tak. Już dłuższy czas mówił tylko o niej- przyznał Oli. Jeżeli chodzi o to... może się przejdziemy? -dodał nie śmiało. 

- Tak. Chodźmy. - rzekła. 

-W...wiesz. J...ja... eeehmm- zaczął wciąż szukając słów. 

-Śmiało.  -dodawała odwagi. 

-Bo... podobasz mi się. Pokochałem Cię od pierwszej chwili. I zastanawia mnie czy chciałabyś zostać moją dziewczyną- wyznał na jeden oddech. 

-Już w porządku? Nie udusisz się?- spytała. 

- Tak. Już dobrze. Musiałem powiedzieć szybciej bo inaczej mógłbym nigdy o to nie zapytać. Mam problemy ze śmiałością przy pięknej dziewczynie - powiedział zgodnie z prawdą.

-Będę szczęśliwa mając takiego chłopaka jakim jesteś - rzekła szeroko się uśmiechając. 

Obie nowopowstałe pary były szczęśliwe. Korzystali z pięknej pogody i miejsca w jakim byli ile tylko mogli. Gdy na dworze zaczęło robić się szaro cała 4 postanowiła wracać. Po dotarciu na miejsce chłopcy rozpalili ognisko i zaczęli smażyć kiełbaski z chlebkami. Po wielkiej uczcie nadszedł czas na pianki znad ogniska. Później opowiadali sobie straszne historie. Oczywiście to męska część zacnego grona biwakowiczów postanowiła straszyć opowieściami. 

W końcu jednak zmęczenie wzięło górę i nastolatkowie zgasili ognisko i  wchodzili do namiotów. Wszyscy zaraz pozasypiali. Jednak nie trwało to długo. Dzieci obudził hałas kręcącej się wokół ich obozu osoby. 

-Zostańcie.  My to sprawdzimy- rzekli po czym wyszli na zewnątrz. 

Dziewczęta posłusznie czekały. Jednak coś nie dawało im spokoju. Chłopcy długo nie wracali dlatego postanowiły to sprawdzić. Najpierw wyszła Liliana. 

-Dann? Gdzie jesteś. Wyjdź to nie jest śmieszne!- denerwowała się. Gdzie on jest?- myślała na głos idąc w stronę lasu. 

O nie. Danny- zaczęła biec w stronę leżącego chłopaka. Kiedy tylko nachyliła się chcąc sprawdzić czynności życiowe ukochanego poczuła ból nie do opisania w okolicy szyi. 

-Znowu się spotykamy- rzekł znajomy dziewczynie głos. 

Następnie Liliana widziała tylko ciemność. A wampir z najgorszych koszmarów dziewczyny ruszył w stronę namiotu, w którym siedziała coraz to bardziej zdenerwowana Lucia. Hrabia wszedł tam jak do siebie od razu rzucając się na dziewczynę zatapiając w niej swoje kły. Później zabrał siostry do swojego zamku. Kiedy tylko odzyskały przytomność, bestia znów wysunęła kły. Lecz ku ich zdziwieniu potwór zamiast wgryźć się ponownie w swoje ofiary, ugryzł swoje przedramię po czym przyłożył ranę do ust obu dziewczyn po kolei. 

-Pij albo skończę z Wami jak z Waszymi chłopcami- nakazał. 

Nie miały więc innego wyjścia. Posłuchały rozkazu Draculi, po czym znowu zrobiło im się ciemno w oczach. Jednak tym razem było coś nowego. Przez ich ciało przebiegało dziwne uczucie. Ich żyły wrzały. Było im bardzo gorąco jakby były palone żywcem.  Czym bardziej się temu opierały to coraz gorzej czuły ten nieprzyjemny żar wypełniający je od środka. Nie mogły już dłużej wytrzymać.  Odpieranie wampirzego jadu totalnie je wykończyło.  Poddały się przyjmując truciznę .  Obudziły się wczesnym rankiem. 

-Witajcie moje młode pisklaczki. - zabrał głos wampir. 

- Jak mogłeś ich zabić?! Nic Tobie nie zrobili!- od razu rzuciła się na potwora Liliana. 

Nie panując zupełnie nad sobą przebiła Hrabiego ostrym, drewnianym kołkiem. 

-Wiem gdzie jest wyjście chodźmy- rzekła i zostawiły umierającego wampira z wbitym prosto w serce z palikiem. 

środa, 23 września 2020

Rozdział 25

 Podczas śniadania. 

-Tylko dlatego, że macie wstawiennictwo u tatusiów znosimy Waszą karę- zaczęła temat Allison. 

-Jej. Dziękuję mamo- ucieszyła się Liliana. 

- Tak. Dziękuję ciociu i mamo- w ślad za siostrą poszła Lucia. 

Po skończonym posiłku obie nastolatki na pożegnanie wtuliły się w Luke'a i Landona. 

-Dziękujemy- szepnęły na ucho mężczyznom po czym poszły po plecaki i zeszły wraz z chłopakami na dół by iść do wyjścia. 

Droga do szkoły minęła naszej 6 dość głośno. Rozmawiali o pogodzie. Następnie padło na życzenie by szybko minęły lekcje. Aż w końcu temat zleciał na zbliżający się biwak. 

-Co oprócz śpiworów mamy zabrać?- spytała Lucia. 

-Może jakieś książki? My mamy 2 namioty. Widły na kiełbaski.- wymieniali.  

-Na kiełbaski? A umiecie rozpalić ogień? - wtrąciła Liliana. 

- Niestety nie umiemy- przyznali chłopcy. 

-Dobra.  Podwędzę tacie... Albo po prostu spytam. Bardziej mi ufa niż mama- rzekła Lil.  

-Jakieś inne jedzenie też mogę wziąć. Musicie spróbować Quesadilla- zabrała głos Lu. 

Po szkole młodzież wróciła zmęczona do domu. 

- Nie wierzę. Czy naprawdę muszą nas tak męczyć? Niech sami idą na 8 godz do pracy... wrócą do domu zjedzą obiad i niech znowu w domu pracują kolejne ileś godzin. - narzekała Liliana. 

-Coś się stało?- spytała Allison. 

- Tak. Na jutro mamy zapowiedziane 3 klasówki.  A dzisiaj przecież w szkole spędziliśmy 8 godz. To nierealne by nasz mózg był skoncentrowany na całej 45-minutowej lekcji do tego tyle godzin. -wyliczyła nastolatka.  

-Gdyby jeszcze uczyli nas czegoś sensownego- wtrąciła Luc. 

-Dobra. Idźcie odpocząć. Na pewno to umiecie. Poza tym widziałam u Was kolorowe notatki pisane w domu. - zabrała głos Ambar. 

-Przyda Wam się przerwa od nauki. A ja już sobie porozmawiam z nauczycielami by nie zajechali Was- wyznała Ally. 

Dziewczęta jednak nie czuły się przygotowane dlatego od razu po obiedzie usiadły do tworzenia nowych notatek. Jednak po godzinie ciągłego myślenia i pisania ich organizm odmówił posłuszeństwa. Po prostu obie zasnęły wśród książek, zeszytów i notatnika. 

-Martwię się o nasze dzieci. Spędzają tyle godzin w szkole. Rzeczywiście skupiamy się około 15 min. Nawet jest to naukowo udowodnione.  - zaczęła Allison.

- Do tego jeszcze ze szkoły przychodzą do domu i dalej się uczą oraz odrabiają lekcje jakby znowu tam byli. - zauważyła Ambar. 

-Nawet nie wiecie jak są zmęczeni- rzekł Luke.  Lucia i Liliana zasnęły wokół książek. A chłopacy się myją.  - dodał. 

-Trzeba coś z tym zrobić. Bo przez tą instytucję na pewno dziewczęta będą potrzebowały pomocy specjalistycznej. - martwiły się bliźniaczki .  

**** Nastolatki po wcześniejszym odpłynięciu do Krainy Morfeusza wstały o 6 rano. Zrobiły sobie śniadanie. Zjadły posiłek, ogarnęły się oraz dokończyły notatki. Nie wiedziały kiedy zegar stojący na biurach wskazywał 6:55. Chłopacy zapukali do ich drzwi. Po czym poszli. 

-Umiecie cokolwiek?- zaczął Johnny.

-Coś Ty! Tego jest tyle, że nie da się opanować wszystkiego- odpowiedziała Lucia. 

-Ta jasne. Jesteście najlepszymi uczennicami i nie umiecie. No na pewno- rzekł Ronald.  

-Dajcie im spokój. Po prostu to dziewczyny. Są ambitne.- bronili Dann i Olivier. 

-Zakochana para! - dokuczali swoim siostrom. 

Liliana widziała, że Olivierowi nie idzie pisanie sprawdzianu  z zapowiedzianych przedmiotów dlatego postanowiła napisać za niego gdy tylko nauczyciele nie patrzyli. Tak też skończyła dwa testy. 

Po tym ciężkim i stresującym czasie nadszedł upragniony koniec zajęć.  

-Dzięki za pomoc.- powiedział Oli podczas powrotu do domu.  

- Nie ma sprawy. - rzekła skromnie. 

-A mi to nie łaska pomóc? - oburzył się Dann. 

-Przecież pokazywałam Tobie odpowiedzi- przyznała Lucia. 

Liliana i Lucia od razu po wejściu do domu poszły do swojego pokoju. Rano były tak zestresowane, że po prostu gdy tylko rzuciły się na łóżko to od razu zasnęły. Tak też spały do kolejnego dnia. 


****

Poranna rutyna jak zawsze zapanowała w domu. Później wyjście do szkoły.  Jak już wiadomo nasza 6 nastolatków otrzymała najlepsze oceny w klasie. Lecz i tego dnia wcale nie było łatwo, bowiem na kolejnych lekcjach do tego pod rząd czekały na uczniów kolejne 3 klasówki, które w dodatku wliczały się w ocenę końcową. 

Dziewczęta jeszcze bardziej niż wczoraj były bardzo zniesmaczone gdyż jednak nie miały siły nawet zajrzeć do książek i zeszytów. Jednak podczas czytania poleceń dużo wiedzy miały w głowie gdyż bardzo dobrze zapamiętywały z lekcji. Po skończeniu zadań pomagały swoim braciom i chłopcom, którzy im się podobali.  

-Dobrze. Jeżeli już skończyliście oddajcie pracę i możecie zaczekać na korytarzu by nikomu nie podpowiadać- sugerowali nauczyciele. 

Po skończonych zajęciach wszyscy myśleli już tylko o weekendzie. 

Także i nasi nastoletni bohaterowie. 

- Jak tam w szkole? - spytała Ambar. 

-Daj spokój mamo. Jestem tak padnięta. - odpowiedziała Lucia. 

- Ale musicie zjeść obiad. Dopiero później możecie iść spać. - sprostowała Allison. 

Wreszcie nadszedł upragniony czas bez nauki, siedzenia w szkole tzw. weekend. 

sobota, 19 września 2020

Rozdział 24

Dedykuję ten rozdział Tomkowi i Natanowi za wspieranie mnie w czasie pisania oraz pomaganie w wymyślaniu dalszej scenerii. 

Dziękuję Wam! ❤❤❤❤❤


-Jestem za.- zgodziły się nastolatki.  

Reszta dnia w szkole minęła dzieciom dość szybko i nudno.  Wrócili do domu.  Zjedli obiad.  Usiedli do lekcji.  Później została tylko kąpiel i spać.  

Kolejnego dnia w czasie drogi do szkoły.  

- Wszystko w porządku? Zawsze jesteś taka rozmowna, a teraz cisza jak makiem zasiał. -dopytywała Lucia. 

-Myślę nad miejscem. - odpowiedziała rozmówczyni. 

-Na co? -kontynuowała rozmowę. 

-Na tatuaż. - wyznała Liliana. 

-Drugi? Zwariowałaś? Tego jednego nie mogłam przeboleć.  Nigdy więcej. - wzdrygnęła się na samą myśl Luc. 

-Dzięki za pomoc- powiedziała z sarkazmem. Chociaż proszę kryj mnie po szkole. -poprosiła. 

- To mogę zrobić. - przyznała. 

Lekcje skończyły się szybciej niż było planowane z powodów rady dla ostatnich klas. 

- To może po prostu pójdziesz ze mną? By nie było, że Ty wróciłaś, a ja nie. Bo wtedy to będzie dziwne. - rzekła Lil.  

- W porządku.  Jak będzie Cię bolało to po prostu będę trzymać Twoją rękę. - wyznała. Wybrałaś już miejsce?- spytała. 

- Dziękuję. Tak. Na żebrach. Stanik zasłoni. - odpowiedziała nastawiona na kolejny tatuaż nastolatka.

Weszły do studia. Przywitały się, a następnie dziewczyna wszystko wyjaśniła. I w ten oto sposób na ciele Liliany pojawił się nowy nabytek: 


 -Podziwiam Cię. Czułam jak ściskasz moją rękę... a mimo to nie chciałaś skończyć. - przyznała Lucia. 

-Od dawna podobał mi się ten wzór. Poza tym wiesz, że jestem psią mamą. I ten tatuaż jest dla mnie idealny- powiedziała.  

W czasie obiadu atmosfera była jakaś dziwna. Nagle Allison zabrała głos:

-Mogę wiedzieć gdzie byłyście skoro skończyliście lekcje wcześniej? - zwróciła się w stronę córki i siostrzenicy.

-My byłyśmy u dziewczyn z klasy. Pomagałyśmy im w lekcjach- skłamała Liliana. 

-Mogłyście do nas zadzwonić. Wiecie jak się zamartwialiśmy o Was?- rzekł Luke. 

-Przepraszamy. Nie pomyślałyśmy o tym- przyznały obie. 

Po obiedzie nastolatki wróciły do swojego pokoju i usiadły do lekcji. Gdy skończyły było już po 20. 

- Cześć to co gramy? - zapytał Olivier siadając na łóżku Lucii.  

Tak też los chciał przydzielając do jednego namiotu Danna z Lilianą,  a w drugim Oli z Lu.  Jeszcze trochę pogadali po czym każdy przygotowywał się do spania. Nastolatki zakładały piżamy gdy bliźniaczki bez pukania weszły do ich pokoju. 

-C...Co to ma znaczyć?!!-krzyknęły gdy zobaczyły gwiazdkę na szyjach swoich córek. 

- To są...- zaczęły dziewczęta. 

-Tatuaże. Widzimy- powiedziały obie. Tylko skąd je macie i kto Wam na to pozwolił?- dalej przepytywały jak na policyjnym przesłuchaniu. 

-Z salonu- zaczęła Lucia. 

-Nikt. Zrobiłyśmy sobie same- dokończyła Liliana. 

-Macie szlaban. Po szkole wracacie prosto do domu i żadnych telefonów przez tydzień.

- Ale mamooooooo- błagały obie. 

- Nie ma ,,ale mamo" A teraz marsz do łóżek- nakazały po czym zgasiły światło i wyszły.

 Wróciły do swoich sypialni. Oczywiście podzieliły się swoim odkryciem z Luke'iem i Landonem. 

-Daj spokój. To tylko tatuaż. Nie biorą... nie palą. A inna młodzież tak. - odpowiedzieli. 

-I to ma mnie pocieszyć? Albo usprawiedliwić ich czyn? One mają dopiero 15 lat. - mówiły.  

-Do tego Liliana ma drugi tatuaż na żebrach. Na dodatek jest on świeży. - dodała Allison. 

-Dobrze. Jutro z nią porozmawiam- uspokajali swoje żony. 

Rano tak też zrobili. Wstali wcześniej by obudzić dzieci na śniadanie, szybkie ogarnięcie się i wyjazdu do szkoły. 

-Musimy z Wami porozmawiać. - stwierdzili. 

-Wiemy. Mama powiedziała... chciałyśmy po prostu być fajne. Na początku roku nie byłyśmy zbyt lubiane. A później wszystko się zmieniło- tłumaczyła Liliana. 

- Córcia.  Ale Wy jesteście idealne takie jak teraz.  Poza tym liczy się wnętrze, a nie wygląd zewnętrzny. - powiedział Król. 

- A ocenianie kogoś po wyglądzie jest powierzchowne i nie chcemy byście takie były.  - dokończył Landon. 

- Wiemy.  Ale Wy nic nie rozumiecie.  My tylko chciałyśmy mieć kolegów i koleżanki.  Wy na pewno nigdy nie mieliście takich problemów bo byliście lubiani.  - rzekły.  

-My i tak Was kochamy- przyznali chcąc pocieszyć swoje księżniczki.  

- To dlatego,  że jesteśmy Waszymi córkami- przekomarzały się.

- Chodźcie tu- po prostu przytulili swoje pociechy.  Ale nigdy już nie róbcie takich rzeczy, dobrze?- dodali.  

- Słowo- obiecały.  Tato.... a pomożesz mi udobruchać jakoś mamę? W piątek wieczorem mam biwak i bardzo chcę iść.  - błagały obie dziewczynki.  

- Zobaczę co da się zrobić. - przyrzekli. Po czym wyszli. 

15- latki w tym czasie zrobiły poranną toaletę i zeszły na śniadanie.  

-Witaj kochanie.- pocałowali swoje żony na dzień dobry. Wyspana?- spytali.

-Dzień dobry mój królewiczu- przywitały się czule. Tak, a Ty? - zapytały.

-Też.  Mam do Ciebie sprawę. Nie bądź taka surowa. Mają 15 lat. To wiek buntu. Stąd improwizacja z własnym ciałem. Nie pamiętasz jak to zapewne było z Tobą?  -wstawili się za swoimi córeczkami. 

-Przekabaciła Cię na swoją stronę? No tak. W końcu księżniczki tatusia... ja w jej wieku nie myślałam o tatuażach.  Więc to coś innego. - odpowiedziały.  

-No może i nie. Ale już tak nie zrobią.  Znieś jej tą karę- prosił.  

- Tylko dlatego, że tak ładnie prosisz. - przyznały kapitulując. 

piątek, 18 września 2020

Rozdział 23

Dedykuję ten rozdział mojej kochanej fance numer 1 (Rose) za to, że była cierpliwa, pomagała mi i zmuszała do dalszego pisania. Bardzo Tobie dziękuję!! ❤❤❤❤ 


 Ukrywanie tatuażu przed rodzicami to nie był jedyny problem Lucii i Liliany. Dziewczęta zakochały się bez pamięci. Ich obiektami westchnień byli Dan i Oli. 

- Mam pomysł Lil.- zaproponowała 15-latka. 

-Jaki? - spytała patrząc na kuzynkę. 

-Chodźmy na imprezę. Zaprosisz Oliviera, a ja pójdę spytać Danny'ego. 

-No nie wiem. Od kiedy lubisz imprezować? Wiesz sama, że za tym nie przepadam. - nie chciała się zgodzić. 

-Oj chodź. Ostatnio nigdzie nie wychodzimy. Nie można tak cały czas siedzieć- nie dawała za wygraną Lucia. 

-No dobra. Tylko przestań już mówić na ten temat. Myślisz, że się zgodzą? -spytała. 

-Jasne. Przecież zawsze są blisko nas. - zauważyła. 

- To chodźmy porozmawiać najpierw z rodzicami. Wiesz żeby myśleli, że jesteśmy odpowiedzialne. - wyjaśniła Liliana. 

-Mamo i tato oraz ciociu i wujku. Mamy do Was pewne pytanie. Czy możemy iść na imprezę? Oczywiście pod okiem Danna i Oliviera?- zabrała głos Lu. 

-A nie wrócicie zbyt późno?- chciała upewnić się Allison. 

- Nie mamo. - obiecała Lil. 

-I żadnego alkoholu- dopowiedziała Ambar. 

-Mamuś.  Za kogo Ty nas masz?! My nie pijemy.- powiedziała zgodnie z prawdą księżniczka Lucy. 

Po rozmowie z rodzicami nastolatki udały się do chłopców. 

-Cześć możemy wejść?- spytała Liliana zaglądając przez uchylone drzwi. 

-Jasne. Proszę. - zabrał głos Dann.  

-Dziękujemy. Chcemy tylko zapytać czy nie chcecie wybrać się z nami trochę rozluźnić? - zaczęła mówić Lu. 

- Tak. Ale chcecie iść dzisiaj?- odezwał się Oli. 

-W sumie nam pasuje. - podsumowały.  

- To jesteśmy umówieni- stwierdzili chłopacy. Będziemy po Was o 20. -dodali. 

Tak też było. Zapukali grzecznie do drzwi od pokoju sióstr. Otworzyła im Lucia.  

-Wow. Pięknie wyglądasz- skomplementował Olivier. 

-Dziękuję. A Tobie Danny jak się podoba? 

-No... eeemmm... wyglądasz bardzo ładnie.- wydukał.  

Nastolatka ubrana była w brokatowo- niebieską sukienkę lekko za kolano na ramiączko,  z gołymi plecami. Do tego w tym samym kolorze małej wysokości szpilki. 

Druga z kuzynek wyszła z łazienki. Miała na sobie ciemno- różową sukienkę, także trochę za kolano, wiązaną na szyi oraz różowe buty na koturnie. 

-Jesteś taka... piękna- wyznał Danny. 

-Dz... dziekuję-podziękowała. 

-Idziemy? - spytał Olivier podając swoją dłoń Lucii.  

Oszołomiona spojrzała na siostrę jednak nie chciała zranić chłopca dlatego po prostu się zgodziła. 

Po pół godzinie doszli w odpowiednie miejsce. Chłopcy zamówili soki pomarańczowe dla dziewczyn, a dla siebie wzięli butelkę coli. 

- Zatańczysz ze mną Dann? -spytała Lu. 

-T...tak. -zgodził się. 

-Czy mogę Cię o coś spytać?- zagadał gdy już byli na parkiecie. 

-OMG. Chyba chce mnie prosić bym została jego dziewczyną. -skakała w duchu ze szczęścia. Tak. -odpowiedziała. 

-Czy Liliana mówiła Tobie coś o mnie? Powiesz mi co lubi. Bo widzisz... ona... podoba mi się- wyznał. 

-S...słucham?

W tej chwili nadzieja Lucy umarła.  Jednak nie chciała robić scen. 

- Nie. Nic mi o tym nie wiadomo. Wiesz jesteśmy zarówno kuzynkami jak i siostrami... ale nie rozmawiamy na tematy chłopców. - odpowiedziała. 

Kiedy skończyli tańczyć Lucia zabrała Lilianę do łazienki pod pretekstem poprawy makijażu. 

- To jakaś katastrofa- zaczęła. Danny kocha Ciebie. Powiedział mi to jak tańczyliśmy. - wyznała. 

-A Olivier Ciebie. Nie musiałam pytać. Ciągle patrzył tylko na Ciebie.- rzekła zgodnie z prawdą.  

- To co teraz Lil? Nie chcę by było niezręcznie. - powiedziała. 

-Może nic nie róbmy?- spytała po czym obie wróciły do przyjaciół. 

-Zagramy w bilarda?  Ja i Lila na Was?- zaproponował Dann. 

-W porządku. Możemy. Przegrana drużyna stawia kolejne napoje- podbiła Luci.  

-Stoi- przyjął zakład. 

Tak też zaczęła się rywalizacja. 

- Nie przemyślałeś jednego Danny.  Nie umiem grać. -powiedziała szeptem. 

- To Cię nauczę. - podjął wyzwanie po czym objął nastolatkę chcąc pokazać sztukę gry. 

-W...wiesz co? To nie dla mnie. Za trudne jak dla mnie. - powiedziała czując się nieswojo. 

-Bedzie fair jak zagracie sami- wtrąciła Luc.  

- W porządku. Za to możecie nam kibicować. - poprosili po czym zaczęli grę.  

Pierwszy grał Oli.  Od razu po rozbiciu dwie bile wpadły do łuzy. Następnym razem szczęście się odwróciło. Na dodatek zostawił bratu łatwe wbicie. Dann wykorzystał okazję.  Po 4 trafionych kulach billardowych przestał mieć farta.  Olivier jednak przypadkowo wbił czarną bilę. 

- Wygrałem!- oznajmił Danny. 

Chłopcy ustawili wszystkie kulki w trójkącie i odeszli od stołu.  Cała czwórka usiadła przy stoliku.  

- To nie fair! Ty zawsze jesteś mistrzem w bilarda- nie mógł się pogodzić z przegraną Oli. 

- Podjałeś wyzwanie.  Nie moja wina.  - odpowiedział.  

- Dobra to co chcecie do picia? - odparł zrezygnowany.  

- Ja jeszcze mam- powiedziała Liliana. 

- Ja poproszę sok truskawkowy- poprosiła Lucia. 

-A ja drugą colę.- rzekł wygrany.  

- Pomogę- powiedziała Lil chcąc pomóc bo zrobiło jej się żal chłopaka.  

-O nie.  Jestem dżentelmenem i to ja pomogę bratu- nie pozwolił mistrz bilarda. 

Pod nieobecność męskiej części, dziewczyny zaczęli zaczepiać chłopacy ze starszych klas.  

- Witajcie Panienki.  Może zatańczymy? - zagadali.  

- Sorki ale jesteśmy z przyjaciółmi.  Więc spadajcie- odezwała się Lil. 

- Jaka niegrzeczna.  Lubię takie.  - przyznał patrząc na nastolatkę łakomym wzrokiem. 

- Dołączasz do prośby siostry? - spytał drugi chłopak.  

- Nie.  Ale dajcie nam spokój- poprosiła grzecznie.  

- Niby dlaczego? Jesteście same.  Do tego takie ładne i tak ubrane.  Czekacie na nas- rzekł. 

-Spadajcie zanim się zdenerwuję- warknęła Liliana. 

- Ciekawe czy taka niegrzeczna suczka jak Ty jest jeszcze dziewicą?- powiedział bez żadnego zająknięcia. Jak myślisz? Sprawdzimy je?- dodał.  

- Nawet nie próbuj. Mam ochłodzić Twój zapał?

-Lila.  Daj spokój.  - uspokajała siostrę.  Idźcie sobie- poprosiła.  

Na nic się to zdało.  Gimnazjaliści ostatniego roku byli tak napaleni na księżniczki, że po prostu rzucili się na nie.  Obie walczyły.  Liliana oblała chłopaka swoim napojem jednak i to nie pomogło.  Nachylił się nad nią.  

- Pożałujesz tego szmato.- wyszeptał prosto do jej ucha po czym złapał za włosy i bardziej naparł swoim ciałem na jej.  

- Zobacz. - rzekł Olivier. 

Obaj bracia widząc całą sytuację zaraz ruszyli na pomoc ukochanym. Rzucili się na starszych chłopaków okładając ich pięściami.  Gdy już leżeli bohaterzy wyprowadzili księżniczki. 

-Wszystko w porządku? Nic Wam nie zrobili?- martwili się. 

-Wszystko dobrze. Dziękujemy.- odpowiedziały.  

-Co za gnojki- dodała Liliana wracając do domu. 

Kolejnego dnia w szkole jeden z tych starszych chłopaków podszedł do księżniczki, która miała więcej charakteru. 

-Witaj piękna suczko.  Nie myślałaś chyba, że zapomniałem o Tobie?- powiedział mocno obejmując dziewczynę. 

-Jesteś aż tak głupi by nie zrozumieć, że nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego? - wypaliła.  

-Wiem, że chcesz mała diablico. I będzie Ci ze mną dobrze. Twoje koleżanki nie narzekały.  - przyznał. 

-Spadaj. - odepchnęła nachalnego nastolatka.  

-I miałbym odpuścić sobie taki tyłek? - spytał. 

Jego słowa tylko gorzej rozjuszyły Lilianę.  

-Słuchaj no szowinisto! Dajcie nam spokój wraz z tym zidiociałym kumplem, z którym się pokazujesz albo bardzo gorzko tego pożałujesz.- zagroziła.  

- Nie bądź śmieszna. Mam się bać takiej chudej lalki jak Ty? Do tego tak seksownej? - olał groźby. 

-Właśnie tak.- powiedziała po czym kolanem kopnęła chłopaka między uda. Gdy tylko jego uścisk zelżał od razu jakby nigdy nic ruszyła w stronę swojej sali. 

Nauczka dana przez nastolatkę zadziałała.  Odczepili się.  

Na długiej przerwie wszyscy uczniowie zeszli do stołówki.  Liliana wraz z siostrą zajęły stolik dla swoich braci oraz cichych wybranków serca. 

- Mam pewien pomysł- zaczął temat Danny. Znalazłem piękna polanę blisko lasu. Moglibyśmy w następny weekend wybrać się tam ma biwak. - powiedział. 

-Dobry pomysł- przyznała rację Lucia. 

-A żeby było sprawiedliwie jutro wybierzemy pary za pomocą gry w ,kamień papier i nożyce" - odezwał się Oli. 


środa, 16 września 2020

Rozdział 22

 - Mam nadzieję, że ich nie zabiłem? Szkoda by mi było.  Są śliczne.  Będą pięknymi kobietami.  I mają taką słodką krew. Moją ulubioną to jest 0rh ,,-". Muszę z nich zrobić wampirzyce zmarnują się jako normalne kobiety-prowadził monolog Dracula będąc w swoim zamku. 

W tym samym czasie Ambar wróciła z porannego joggingu. Weszła do willi od razu budząc dzieciaki do przedszkola. 

-Lucia i Liliana wstawajcie.  Wszyscy już wstali. Wracam za 5 min i widzę Was ubrane.- rozkazała.  

Tak też uczyniła. To co odkryła po kolejnej próbie pobudki sprawiło, że cała zadrżała.  Wezwała lekarza do pogryzionych oraz zeszła do reszty rodziny poinformować o stanie dziewcząt. Po nocnej wizycie wampira księżniczki miały mocną anemię.  Były wykończone, a na dodatek wciąż przerażone.  Allison odprowadziła chłopców na zajęcia. Ambar zajmowała się ofiarami potwora.  

Hrabia nie mogąc zapomnieć smaku krwi Lucy i Lil postanowił także i tego wieczora je odwiedzić. Tak też zrobił.  Ponownie zatopił swoje kły w ich szyjkach. Tim razem jednak posunął się krok do przodu i 

wyleciał przez otwarte okno z obiema swoimi ofiarami. 

- Będą mi służyć- myślał. I będę miał darmowy pobór posiłku- powiedział już na głos.  

Liliana obudziła się jako pierwsza. Zaczęła patrzeć we wszystkie strony by jak najwięcej zapamiętać. Widząc zbliżającego się porywacza zasłoniła swoim ciałem Lucię. 

-Cz... czego Pan od nas chce?! - próbowała wybadać sytuację

- Waszej krwi, a czegóż by innego? - wyznał. 

-K...kr...krwi? J... jak to naszej krwi? - zaczęła się bać.

- Tak. Bo widzisz mała Lilianno... - zaczął. Jestem wampirem- kontynuował patrząc wprost na przerażoną dziewczynkę. 

Przypomnę Ci coś dobrze? - powiedział po czym jego tęczówki zmieniły kolor na czerwony. 

-T... te oczy. To był Pan. - zauważyła. Liliana. 

- Że co?- spytał. 

- Mam na imię Liliana nie Lilianna- sprostowała.

-Brawo. Jesteś spostrzegawcza.  Wiesz lubię Cię. - przyznał kładąc rękę na kolanie sześciolatki. Więc zrobimy tak: jeżeli tu zostaniesz wypuszczę Twoją siostrę.

Lil spojrzała na kuzynkę, to znów na Draculę. 

-Więc? Czas leci. -pospieszał wampir. 

- Jeżeli nic jej nie będzie to zostanę. - podjęła tą trudną decyzję. 

Bestia tylko uśmiechnęła się po czym pstryknęła palcami i Lucia zniknęła, a następnie wylądowała w swoim pokoju.

- Jest bezpieczna?- dopytywała dziewczynka.

- Tak. To teraz siadaj- nakazał. 

Z powodu, że wciąż była wystraszona posłuchała mężczyzny. 

Ten wyjął jakąś rurkę. Następnie Liliana zobaczyła igłę po czym zupełnie odleciała.  Kiedy odzyskała przytomność leżała w łóżku. Była osłabiona. Niewyraźnie widziała, za to czuła, że miała ślady po igłach.  

- Nie lubisz zastrzyków? - zapytał stając w progu. 

- Nie. Nienawidzę pobierania krwi. 

-Niedługo się przyzwyczaisz kochaniutka. - powiedział stojąc już przy niej. 

Cały czas dzień w dzień miała pobieraną krew. W niewoli spędziła 2 lata. Wreszcie miała dość. Tęskniła za bliskimi. Wraz z nią rosła jej odwaga. Pewnej nocy po prostu odważyła się uciec. Wykorzystała chwilową nieobecność Draculi. Co sił w nogach biegła do domu, który opuściła gdy miała sześć lat. 

-Liliana jesteś- nie wierzyła Allison. 

- Tak mamo. - powiedziała patrząc na rodziców. Nie wyglądali za dobrze. Luke miał podkrążone oczy. A Allison? Wrak kobiety. 

-Ciocia i wujek też źle wyglądali. Moje zniknięcie zmartwiło wszystkich- myślała. 

-Gdzie byłaś? Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy- pytał Król. Wszędzie Cię szukaliśmy .  - dodał. 

-J...ja... P... porwał mnie wampir. - wyznała. 

-A Ty znowu o tym? Wampiry nie istnieją!- rzekł.

- Tak?! W takim razie co to jest?! - wrzasnęła pokazując dwie położone blisko siebie dziurki po kłach .  Albo jak wyjaśnisz te ślady po wkłuciach?!! - Nie dawała za wygraną. 

Lil nie umiała zapomnieć o tych piekielnych dwóch latach. Dlatego też zaczęła szukać ukojenia w cięciu się. 

-C...Co Ty robisz?! Zwariowałaś? - próbowała przemówić jej do rozumu Lucia.  

-Nic nie wiesz!! Przez tego potwora mogłam zginąć!! Przetaczał mi krew. Później się mną żywił!!

-Jaki potwór? O kim Ty mówisz?- pytała zdziwiona. 

-T...Ty nic nie pamiętasz? Porwał nas wampir. Następnie więził i gryzł.  Poszedł ze mną na układ... Miałam tam zostać, abyś Ty mogła być wolna. - opowiadała. 

Lucy w tym czasie słuchała opowieści siostry i bandażowała jej rany. Gdy Liliana skończyła mówić Lu zabrała głos:

- To było straszne. Ale proszę Cię.  Nie rób już tak sobie. -prosiła. 

Jednak ośmiolatka wciąż nie umiała sobie z tym poradzić.  Mimo danej obietnicy wciąż samookaleczała się. Nawet w szkole. Jedna z koleżanek znalazła ją ledwo przytomną w szatni od w-f'u. Krzyknęła po inne dziewczyny by przeprowadziły jakiegokolwiek nauczyciela, w tym czasie ona sama próbowała zatamować krwawienie. Po chwili przyszedł ich Pan od wychowania fizycznego i zajął się Lilianą.  

- Dlaczego to zrobiłaś dziecko drogie?- pytał.

- Nie Pana sprawa!- krzyknęła. 

-Liliano.  Chcę Tobie pomóc. - wyznał. 

-I tak Pan by mi nie uwierzył, jak każdy dorosły. Wszyscy uważają, że mam bogatą wyobraźnię- rzekła po czym zamilkła. 

-Dziecko drogie. Coś Ty zrobiła? - weszła zmartwiona Valentina. 

-Jeszcze Ciebie tu brakowało!- pomyślała. 

-Załatwiłam Tobie od razu wizytę u psychologa. -wyznała.  

- Nie jestem nienormalna by rozmawiać z psychologiem. 

- Tak to byś się nie okaleczała.- stwierdziła. 

-Powinnam była się wtedy obudzić. Lil nie przechodziłaby przez to sama. A teraz? Obie byśmy miały wsparcie w sobie- rozmyślała Lucia. 

Od tego dnia niedosyć, że cała nasza klasa to jeszcze nauczyciele pilnowali obie dziewczynki.  Nie mogły zostać nawet na chwilę same.Dlatego też Księżniczki razem chodziły na terapię.

Kilka lat później: 

 W końcu nadszedł czas buntu. Obie postanowiły zaczerpnąć dorosłego życia. Ponieważ przez ten czas sporo urosły to wyglądały także na starsze niż były w rzeczywistości.  Nikt nie musiał pytać ich czy mają skończone 18 lat. Po zajęciach postanowiły wybrać się do studia tatuażu na wspólny tatuaż. Wybrały taki wzór: 

-Gdzie mamy robić? - spytał tatuażysta? 
-Na karku- co do miejsca obie były zgodne. 
Po skończonym dziele obie zaczęły częściej chodzić w rozpuszczonych włosach.   

Rozdział 21

 Po sześciu tygodniach w gipsie nadszedł czas na zdjęcie go.  Dziewczynki od razu uczestniczyły w zajęciach sportowych i traktowały je jako rehabilitację. Allison korzystając z uroków posiadania sławnego ciała załatwiła Lucii i Lilianie masażystę oraz  fizjoterapeutę.  Niestety jeszcze tego samego dnia musiały ponownie mieć założony gips na te same nogi ponieważ przewróciły się o niezauważony próg wchodząc do przedszkola i po raz kolejny łamiąc nogi. Tym razem zamiast rysunków chciały mieć podpisy przyjaciół.

- Ale mamy pecha. Pierwszy masaż i rehabilitacja zaliczona a my znowu w gipsie. - podsumowała Liliana.

- Chociaż widzę też dobre strony. Może znowu będzie jakiś rysunek?- szukała pozytywów Lucia. 

- Nie ma szans. Przecież mamy podpisy. -zauważyła współrozmówczyni. 

-No tak. Zapomniałam- przyznała. 

- Ale możemy zrobić tatuaże z henny. Pójdziemy do drogerii kupimy hennę,  co Ty na to? 

- Niezły pomysł- zgodziła się. 

Po skończonych zajęciach tak zrobimy. Z powodu, że chciały być samodzielne wracały do domu. Poza tym od kiedy wyszło na jaw, że chłopcy, którzy ocalili im życie mieszkają z nimi Ambar wraz ze swoją siostrą były spokojne. I tak też było. Nie odpuszczali dziewczyn na krok. Nawet nosili ich plecaczki.  Gdy tylko wrócili do domu dziewczęta od razu zaczęły bawić się henną. 

Obie dziewczynki zrobiły sobie tatuaż z brokatowe henny, który miał wzór:


Oczywiście na następny dzień znowu zrobiły furorę w szkole.  Każda z koleżanek pytała czy im także mogą zrobić taki sam rysunek. Po weekendzie księżniczki z uśmiechem na swoich twarzyczkach uszczęśliwiały koleżanki. Nawet na upiększanie swojego ciała zgłosiło się kilku chłopaków. Liliana nawet namalowała kilka czaszek i 3 piłki. Bardzo podobała im się ta zabawa w tatuatorki. Innego zdania jednak była Pani przedszkolanka, ale nie mogła nic zrobić bo była już musztarda po obiedzie. Wtedy w głowie dziewczynek przyszedł pomysł na przyszłościowy zawód. Wraz z Johnem otworzą studio tatuażu. Gdy jednak Liliana pomyślała o tym, że będzie pracowała z igłą zmieniła zdanie. To samo czuła Lucia. 

-Johnny,  Lucy i Liliana. A co wy macie na ciele? - spytała Allison widząc malunki.

- To są brokatowe tatuaże z henny- wyjaśniła cała 3. Ale chcielibyśmy zająć się tym na poważnie gdyby tylko nie było igieł.- dopowiedziała już Lil. 

Rodzeństwo wyciągnęło synów  swojej gosposi na dwór.  Jak na młody wiek wszyscy poruszali trudniejsze tematy, najbardziej myśleli o tym kim zostaną jak dorosną. 

- Ja chciałbym być lekarzem- odezwał się Ronald. 

-A ja zostanę przy tatuażyście.  Ewentualnie wykorzystam swój talent plastyczny i zostanę malarzem- zabrał głos Johnny. 

- Ja za to chciałbym śpiewać- Wyznał Danny. 

-A ja zostać sławnym kucharzem.- podzielił się Olivier. 

- Mi marzy się wielka scena- rzekła Liliana. 

Wszyscy spojrzeli na Lucię.  

- Ja nie wiem. Jeszcze nie szukałam w czym jestem dobra. -powiedziała szczerze. 

-Siostra. Kochasz się przecież przebierać. Uwielbiasz po prostu ubrania. Makijaż. Więc widzę tylko dwa wyjścia. Modelka, albo mega sławną na cały świat piosenkarka- podpowiedziała Lil.  

-W sumie masz rację.- zgodziła się Lucy. 

- Chłopcy.  Nie czujecie się... sama nie wiem obserwowani?- poruszyła nowy temat przyszła gwiazda Broadwayu.

- Nie.  Wydaje Ci się- odpowiedział Danny.  

- Lepiej powoli się zbierajmy - zaproponował Olivier. 

- Dlaczego? Na dworzu jest tak fajnie. - spytał Johnny. 

- Mama do mnie pisze informując, że zaraz będzie kolacja- wytłumaczył drugi Wojciech Modest Amaro. 

Wreszcie wszyscy posłuchali chłopca i zebrali się w grupie do domu. 

Jednak okazało się,  że dziewczynka miała rację.  Z ukrycia para czerwonych oczu spoglądała na nie. Po chwili z ukrycia wyszedł sam Hrabia Dracula, który od razu ruszył za dziećmi. Weszli przez bramę, po czym ta zamknęła się za nimi. Jednak wampir nie dał za wygraną i niezauważony przeskoczył przez ogrodzenie zaczajając się w krzakach. Po zjedzonej kolacji dzieci po kolei chodziły się myć. Gdy była kolej Liliany stało się coś dziwnego. Jak dziewczynka wyszła spod prysznica, chciała wytrzeć zaparowane lustro. Robiąctą czynność zobaczyła odbicie czerwonych oczu. 

-Aaaaaaa- krzyczała tym samym zwabiając wszystkich domowników. 

-Co się stało mała księżniczko? - spytał Luke.

-Cz...Czerw...Czerwone oczy- mówiła wciąż wystraszona.  

-Już dobrze Lil. Nikogo tu nie ma. Jesteś po prostu zmęczona i widzisz coś czego nie ma- próbował uspokoić swoją pociechę Król. 

-Chodź. Odprowadzę Cię do pokoju. -zaproponowała Allison. 

-A mogę mieć włączoną lampkę?- poprosiła Liliana. 

-Kochanie. Potworów nie mam. One nie istnieją.

-Wiem co widziałam!- upierała się sześciolatka. 

Gdy tylko rodzice zgasili lampkę i wyszli. Lil od razu zapaliła światełko stojące obok łóżka na szafce nocnej. 

-Naprawdę coś widziałaś?- zagadała Lucia.

-Ty też mi nie wierzysz? - zdenerwowała się córka Króla. 

-Wierzę. Spokojnie. 

-Mogę z Tobą spać? - spytała.

Po czym po prostu przeszła do łóżka swojej siostry. 

Gdy tylko zamknęły oczy upiór wyszedł z ukrycia. Podszedł do śpiących księżniczek po czym zatopił kły w ich szyjkach. Czynność ta obudziła ofiary wampira, jednak z każdą kolejną wypijaną kroplą krwi stawały się słabsze. Gdy tylko Dracula zaspokoił swoje rządzę wrócił do swojej kryjówki.

niedziela, 13 września 2020

Rozdział 20

Dzieci rosły. Wraz z nimi było coraz to więcej nerwów dla rodziców. Dziewczynki bardzo zżyły się ze sobą dlatego Ambar i Landon nie mieli serca wracać do Hiszpanii. Rodzina zamieszkała wspólnie. Mamy martwiły się kiedy ich dzieci pierwszy raz poszły do przedszkola. Jednak po tym gdy wróciły już do domu stres minął. Młode pokolenie przekrzykiwało się opowiadając dorosłym jak minął im dzień. 

-Hola, hola. Nie wszyscy na raz. -poprosiła Allison. Zacznij Lucio - dodała udzielając głosu.  

-Poznałam dużo fajnych kolegów i koleżanek. Bawiliśmy się razem- przyznała zadowolona.

-Bardzo się cieszę. - wtrąciła Ambar. 

- Ja miałam tak samo- dołączyła do rozmowy Liliana.  

- Nie mogło być inaczej. A u Was chłopcy? - dopytywała była barmanka w ciele piosenkarki Valentiny. 

-Jak to chłopcy- rzekł Johnny wyraźnie chcąc ukryć prawdę.  

-Dobra. Mamo i ciociu oświadczam wszem i wobec, że się biliśmy.  -wyznał Ronald. 

- Ale to dlatego, że tacy dwaj ciągnęli nasze siostry za włosy. - odpowiedział pierwszy chłopiec. 

-Oj chłopcy. Nie wolno się bić- wyjaśniły obie bliźniaczki.  

- Ale mamo. Nawet w obronie dziewczyn? -spytali synowie. 

-W obronie rodziny można- powiedzieli Luke z Landonem, ktorzy bezczelnie podsłuchiwali.  Tym bardziej, że odważyli się dokuczać naszym małym Księżniczkom. 

-Tato. Jesteśmy już duże- powiedziały w tym samym czasie dziewczynki. 

Po obiedzie 6-latki wyszły pobawić się w ogrodzie. To było ich ulubione miejsce jeśli chodzi o dom.

Następnego dnia w przedszkolu Ci sami chuligani zepchnęli Księżniczki z murku, na którym siedziały. Chłopcy, których mama pracowała dla rodziny królewskiej przyszli im na ratunek.

-My się znamy? Skądś Cię kojarzę- zapyta Liliana chcąc odwrócić swoją uwagę od bólu. 

-Nasza mama pracuje dla Was i Waszej rodziny. -wyznał.  Nie ruszaj się. Pójdę po Panią. - powiedział po czym zaraz zniknął. 

Po chwili wrócił z ich przedszkolanką, która po tym co usłyszała zadzwoniła po pogotowie. 10 minut później pokrzywdzone zostały zabrane do szpitala. Opiekunka w przedszkolu powiadomiła ich rodziców. Po włożeniu złamanej nogi w gips obie wraz z rodzicami wróciły do domu. 

-Ouuu. Słyszeliśmy o tym co zrobili Wam Ci idioci- zaczął temat Ronald.  

-Siostra. A mogę teraz coś potworzyć na Twoim gipsie? - spytał. 

-W porządku. - zgodziła się Lil.

- Ja też chcę - upomniała o swoje córka modelki. 

U Liliany widniała:




A Lucia miała:





Jak tylko obie wróciły do przedszkola wszystkie dzieci przyglądały się tym pięknym rysunkom na gipsach dziewczynek. Zachwytów nie było końca. Oprócz tego wszystkie dzieci uważały na swoje chwilowo niedysponowane koleżanki i pomagały im.