niedziela, 12 kwietnia 2020

Rozdział 4

W trakcie obiadu czuć było niemiłą atmosferę. Wszyscy siedzieliśmy w milczeniu. Wreszcie German postanowił przerwać tą niezręczną ciszę .
-Cieszę się, że mnie nie oszukałaś tylko powiedziałaś wprost o swoich marzeniach i planach na najbliższą przyszłość. Myślałem nad naszą rozmową i zgadzam się byś uczęszczała do wymarzonej szkoły.- mówiąc to dostrzegłam, że mężczyzna patrzy wprost na mnie.
-Naprawdę tato?! Bardzo dziękuję.- ucieszyła się dziewczyna. Przerwała jedzenie, wstała od stołu i przytuliła ciemnowłosego. To był piękny widok. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Po chwili wszyscy wrócili do jedzenia. Także sytuacja podczas obiadu uległa zmianie. Zaczęliśmy normalnie rozmawiać.  Od zachwalania pogody do pytań o plany spędzenia popołudnia. Postanowiłam trochę pomóc Oldze i po przepysznym posiłku po prostu poznosiłam naczynia i zaczęłam je myć.
-Panienko Angie. Panienka to chyba mnie nie lubi- wystraszyła mnie gosposia. 
- Nie. Dlaczego tak uważasz? Bardzo Cię lubię. - odpowiedziałam po chwili uspokajania swoich nerwów. 
- Co Panienka w tej chwili robi? Ja powiem co. Kradnie moje obowiązki.
- Ale Olguniu. Ja chciałam tylko Tobie troszkę pomóc.  Zawsze dla nas gotujesz te wszystkie pyszności. Chociaż raz chciałam zrobić coś dla Ciebie- wyjaśniłam zgodnie z prawdą. 
-Proszę mi tu nie Olgować. Kuchnia to moje miejsce i koniec kropka - przekomarzała się ze mną kobieta. 
Żeby nie pogorszyć stosunków z gosposią po prostu wytarłam ręce i wyszłam z kuchni. 
-Ach ta Angie. To urocze, że się tak o mnie troszczy. Ale kuchnia to mój świat i obowiązek. -pomyślała Olga. 
Ale oczywiście nie byłabym sobą gdybym przypadkowo czegoś nie odwaliła. Wychodząc uderzyłam Germana drzwiami w głowę.   
No to świetnie. Uszkodziłam szefa. Brawo Angie. Tylko Ty tak potrafisz.- myślałam.  
- Co robić?- spytałam siebie głośno myśląc. Wiem. 
Sprawdziłam czy oddycha. Przyłożyłam polik blisko ust Germana. Ale nie poczułam żadnej wymiany powietrza. Odchyliłam delikatnie głowę mężczyzny w tył. Chcąc przystąpić do reanimacji perfidnie mnie wystraszył
- No nie wierzę. Jak Pan mógł mnie tak wystraszyć? Nie wstyd Panu? Następnym razem po prostu wyleję na Pana wodę.- stwierdziłam lekko poirytowana, chociaż po chwili wydało mi się to zabawne. Nie chcąc dać po sobie poznać żadnych emocji po prostu odwróciłam się na pięcie i poszłam do Violi, gdyż miałyśmy iść na jakieś małe zakupy. Chodziłyśmy po sklepach, dużo rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. Później jeszcze poszłyśmy na owocowe koktajle. Następnie akurat wyrobiłyśmy się na kolację. Poszłyśmy odłożyć kupione rzeczy i umyłyśmy ręce. 
- Jak Wam minął dzień?- zapytał German. 
-Bardzo dobrze tato. Szkoda, że Cię z nami nie było.  Taka piękna pogoda, aż żal siedzieć w domu. 
Po kolacji tym razem odniosłam tylko brudne naczynia, by po raz kolejny nie kłócić się z naszą kochaną Olgą. Korzystając z okazji, napiłam się także wody. Wychodząc powtórzyła się sytuacja z popołudnia tylko tym razem ja byłam poszkodowana. 
Dobry moment na zemstę.- pomyślałam w trakcie upadku na podłogę. 
-Angie, słyszysz mnie? Powiedz coś. - prosił biznesmen.
Chcąc by wszystko wyglądało groźnie zaczęłam kontrolować swój oddech. German w tym czasie pobiegł po szklankę wody. Wrócił do mnie. 
Tak. Usta, usta w tym momencie to najlepszy pomysł - usłyszałam. 
Po chwili po prostu go wystraszyłam.
A widzi Pan jak to dobrze? Jesteśmy kwita- stwierdziłam. 
- Dobrze masz rację. To nie było fajne. Ale wiem co może być. - powiedział wciąż trzymając szklankę z wodą.  
- Chyba nie obleje mnie Pan? - spytałam w każdej chwili gotowa do ucieczki. Ale jednak nie zdążyłam. Byłam mokra, a następnie poczułam czyjąś ciepłą dłoń. Delikatnie przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Moje ciało jakby zdrętwiało. Albo to ja osłupiałam? Byłam rozdarta. Odkąd zaczęłam poznawać Germana na nowo, wydawał mi się dobrym człowiekiem, pomocnym i życzliwym dla wszystkich. A wszystkie te kłótnie z Violettą wynikały z troski o córkę. A może po prostu mi się podobał? O nie! Co to, to nie! Przecież nie mogłam być w nim zakochana. Jest moim szwagrem. Marii już z nami nie ma, ale to nie znaczy, że to by było fair. 
Mimo moich myśli, ciało nie słuchało.  W tym momencie po prostu na mnie spojrzał. 
- Czy coś się stało? Wbiegł Pan tak szybko po tą wodę jakby się paliło- uratowała mnie Olga.
- Nie nic takiego. Po prostu byłem bardzo spragniony- powiedział mężczyzna. 

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Rozdział 3

Chciałabym zadedykować ten rozdział mojej przyjaciółce Adzie, która poprosiła o pojawienie się tego rozdziału.
Na szczęście w domu nie było Germana, dlatego wraz z Violą postanowiłyśmy sobie pośpiewać , grając czasem na różnych instrumentach. Tego dnia moja kochana siostrzenica oznajmiła mi, że chciałaby śpiewać  nie tylko wtedy gdy nie ma taty więc zapisała się do studia, które jej poleciłam. Miała także nadzieję, że German zaakceptuje decyzję córki. Po śniadaniu, obie postanowiłyśmy pójść do studia. Stwierdziłam, że pokażę Violettcie, jej przyszłą szkołę.  Zaczęłyśmy od sali prób. Następnie pokój do muzyki. Kolejna była sala do choreografii. Na koniec zostawiłam swoje królestwo. Gabinet śpiewu. Nie byłabym dobrą ciocią,  gdybym nie zaproponowała, że przygotuję Violę do egzaminów wstępnych. Po zwiedzeniu mojej placówki poszłyśmy na lody. Były pyszne. Następnie wróciłyśmy do domu.
-Cześć. Gdzie byłyście?
-Na spacerze tato- odpowiedziała nastolatka. Chciałabym Cię o czymś poinformować- dodała po chwili.
-W takim razie możesz mi wszystko powiedzieć córciu- przyznał ciemnowłosy mężczyzna.
- Tak nie wiem czy wszystko. Proszę Cię tylko daj mi dokończyć i się nie denerwuj.- westchnęła Viola.
-Obiecuję- powiedział biznesmen.
-Będąc na spacerze, zobaczyłam świetne miejsce. Jest to szkoła, która jest w stanie spełnić moje marzenia. Chciałabym śpiewać. Dlatego chcę się tam zapisać. Wiem, że po śmierci mamy, nie chciałeś bym szła w jej ślady. Ale to jest silniejsze ode mnie. Potrzebuję tego. Proszę zrozum mnie... chociaż raz.
-Dobrze wiesz co myślę na ten temat. Nie zgadzam się.- odparł mężczyzna.
- Jak zwykle!! Po co ja w ogóle chciałam spokojnie z Tobą rozmawiać?!!- wykrzyczała Violetta po czym poszła do swojego pokoju.
Spojrzałam na Germana.
-Wiem, że to nie moja sprawa, ale dlaczego traktujesz Violę jak małe dziecko? Słyszałeś jak ona śpiewa? To jest jej marzenie. Pozwól rozwinąć jej skrzydła.- próbowałam przekonać swoje szwagra. Nie moja sprawa? Jestem przecież jej ciocią- pomyślałam
-Masz rację to nie jest Twoja sprawa.- stwierdził.
- Chyba chcesz żeby Twoja córka była szczęśliwa, prawda? Rozumiem, że Tobie ciężko po stracie żony.  Ale Violi nic się nie stanie. Daj jej szansę wybrać własną drogę- doradziłam.
-Może masz rację. - przyznał German po czym poszedł do biura. Ja wtedy udałam się do kuchni po sok pomarańczowy. Zrobiłam także dla swojej siostrzenicy, wiedząc, że to uwielbia. Poza tym to byłby dobry pretekst by porozmawiać. Na pewno potrzebowała mojego wsparcia. Wychodząc z kuchni trzymałam dwie szklanki z sokiem. W tej chwili szedł właściciel domu. Po prostu wpadliśmy na siebie.
-P... przepraszam. Zdejmij tą koszulę zaraz wypiorę, w końcu to moja wina...- zaczęłam trochę zdenerwowana.
- Nie spokojnie to tylko koszula.- powiedział uśmiechając się. Po czym sam przykucnął pomagając mi sprzątać.
Byłam oczarowana jego uśmiechem. Przypadkowo jak tak oboje sprzątaliśmy nasze dłonie się połączyły. Nie wiedziałam co zrobić. Czułam jedynie, że się rumienię. Nie! Angie. Oszalałaś? Co Ty robisz kobieto?! Nie może Ci się podobać. Twoja siostra, jego żona nie żyje... to Twój szwagier. Weź się w garść - biłam się z myślami.  Po chwili wracając do rzeczywistości podniosłam się. 
-Dziękuję za pomoc. Już sobie poradzę. Wróciłam do kuchni.
- Wreszcie mój przyjacielu postanowiłeś ułożyć sobie życie na nowo. Z tej Angie jest ładna kobieta. - skomentował niedawno zaistniałą sytuację Ramallo.
-O czym Ty mówisz? Pomogłem tylko posprzątać, gdyż nie uważałem kiedy szedłem się napić. Wpadłem na nią i zrobił się mały bałagan. Ty lepiej zajmij się pracą, a nie ukladaniem mi życia.
-Też mi coś. Przed tym nie uciekniesz.- dodał po czym wrócił do swoich zadań.
W tym czasie umyłam szklanki i nalałam nowego soku. Gdy szłam tym razem powiedziałam by uważano,  gdyż idę. Na szczęście doniosłam napój do celu.
-Mogę? Przyniosłam Tobie Twój ulubiony sok. Oj. Co to za smutna minka?
-Czasami myślę, że tylko Ty mnie rozumiesz Angie. -przyznała Viola.
- Chodzi o tą rozmowę z tatą? -spytałam chcąc się upewnić.
- Tak. Dlaczego traktuje mnie jak dziecko?! Mam już 16 lat. Mogę w jakimś stopniu o sobie decydować. -wyżaliła mi się nastolatka.
-Daj mu czas. Oswoi się z tą myślą i na pewno pozwoli Tobie na szkołę.  - doradziłam